Nie wiem czy się cieszyć czy nie
Kasia mi dzisiaj oznajmiła że Bosman znalazł dom w Warszawie.
Już powoli zaczął się integrować z Nuśką... Nuśka pozwala mu się zblizać do siebie na 20 cm

Troszke jeszcze pobuczy i posyczy ale widać, że stara sie zaakceptować malucha. Ku mojemu zdziwieniu, juz od dwóch dni uprawiają maratony, ganiają się po całym mieszkaniu. Nuśka juz biega w podskoczkach z ogonkiem do góry i jej mina stopniowo zmienia się z takiej

na taką

- a to już wielki postęp
Dzisiaj zaliczyły juz dewastacje stołu - obrus wraz ze stroikiem świątecznym i ozdobną świecą poczuły jak to jest leżeć na podłodze.
Gdyby ktoś nie wierzył w kuwetkowość Bosmana, to dokumentuje ją poniżej
Aaaa... no i kolejnego kota nauczyłam gadać
Nuśce wreszcie minął foch, przestała przesiadywać na szafce dniami i nocami, wyszła z lepszą miną do koteczka a tu nowy domek sie znalazł... Z jednej strony dobrze, a z drugiej mi smutno.
Jakoś krótko ostatnio są u mnie te tymczasy. Jednak Amant pobił wszelkie rekordy długości pobytu. A ja mogłam się cieszyć obserwacją jego integracji z Nuśką.