Witam!
Może i ja dodam coś od siebie. Zaznaczam, że chodzi o kota przyjaciółki, ale przechodziłysmy to razem z jej kotem, więc piszę...

Problemy u jej kocura zaczęły się ok. 4 miesiące temu. Kot nie mógł się załatwić, ówczesny wterynarz do którego chodziłyśmy cewnikował kota kilka razy, bo co 2-3 dni się zatykał. W końcu powiedział, że nic już nie poradzi i kota "najlepiej uśpić", bo niby go koleżanka męczy i "zakopać pod śliwkę"
Zmieniłyśmy więc weta na innego, który zrobił kocurkowi badanie moczu i usg i okazało się, że kot ma struwity. Ponieważ niemożliwe było kolejne cewnikowanie kota, ani płukanie pęcherza, kocurek miał operację pęcherza moczowego ( przecięty pęcherz i wypłukane struwity) po tym zabiegu był na karmie Urinary i pascie Uro-pet.
Przez około 6 tygodni wszystko było w porządku, potem kot znowu sie zatkał. Lekarz nie mógł go cewnikować, przy okazji koleżanka dostała opieprz, że pewnie diety nie trzymała i znowu kot ma struwity. Wet powiedział, że jedynym ratunkiem dla kota jest właśnie operacja wyszycia cewki moczowej. Dostałyśmy namiar na chirurga we Wrocławiu, zapakowałyśmy kota i pojechałyśmy.
Przy okazji chcę pochwalić klinikę w której operowany był Maczo. Jest to klinika przy ulicy Energetycznej we Wrocławiu. Lekarze przyjaźni pacjentom i ludziom, fachowcy, atmosfera prawie domowa, każdy może czuć sie dobrze.
Maczo został zoperowany w piątek pod koniec lipca (w czwartek go zawiozłyśmy), odbierałyśmy w niedzielę. Koleżanka była w szoku w jak dobrym stanie był kocur, żywotny, rozgadany od razu pchał się do niej na ręcę ( a przywiozłyśmy kota niemalże w agonii). Przez kilka pierwszych dni kot rzeczywiście sikał gdzie popadnie, ale po 3-4 dniach zaczął korzystać z kuwety. W pełni kontroluje oddawanie moczu. W klinice miał zrobione usg i badanie moczu i wszystko było ok. Nie zatkał się struwitami tylko nabłonkami z pęcherza oraz miał podrażnioną cewkę przez częste cewnikowanie. Wczoraj byłam u kolezanki i kot ma sie bardzo dobrze. Wszystko szczęśliwie się skończyło
