» Wto sty 02, 2007 18:03
Pani dr się głównie załamywała, bo faktycznie widziała małą dawno i pogorszenie było spektakularne.
Dzis za to rano było lepiej, cicho mówię, zeby nie zapeszać.
Znikło zaglucone zazielenienie z pyska i oczu, a mały kot od 7 rano domagał się śniadanka. Juz wczoraj po magicznych zabiegach z nadmanganianem potasu i nałożeniu cudownej maści ten koszmarny przerost tkanki w pyszczku zaczał się wysuszac, oddzielac i w koncu odpadł w cholerę.
w paszczy sa koszmarnie krzywe zęby i podraznienia jeszcze oczywiscie, ale rano wrabala tyle puszki co inne koty, potem poprawily tunczykiem a teraz byl bieluch po powrocie i tez byl pyszny.
Odwiedzilysmy dzis dwie lecznice, w obu kolejka, w naszej przydomowej nie ma ceporexu, ktory chyba spowodowal te poprawe, wiec w korku na sreniawitow, do kolejki i byla pani dr Iza, ktora dla odmiany doliczyla sie 11 pln w rachunku. Czyli tez po lekach, kochani oni sa wszyscy.
Pani dr Iza nieustannie imponuje mi swoim uchwytem przy zabiegach, juz to widzialam przy dzikichdzikich futbolkach, ona łapie kota za fraki tak, ze robi zastrzyk bezproblemowo i jeszcze jest w stanie kota poglaskac. Niesamowite.
Nawet Rezedzie dała rade przy zastrzykach, choc przy kroplowce musiala zlozyc bron.
No nic, czekamy. jutro powtorka.
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.