Rano tylko dwa łakomczuchy siedziały w kuchni a Sonia nie przyszła się nawet przywitać choc przy miskach jest zawsze pierwsza. Na szynkę podana na zachetę nawet nie spojrzała. Wzięłam ją na ręce a ona cała gorąca. Więc nie oglądając się na nic porwałam kociuszkę i zaczęłysmy szukać otwartej i nieprzepełnionej lecznicy. Tam się okazało, że Sonia ma 42 stopnie czyli zdążyłam w ostatniej chwili. Lekarz powiedział, że jeszcze pół stopnia i byłoby po niej. Nawodnił ją, pokuł doopkę zastrzykami, dostałam tez tabletki na gorączkę i jutro mamy się stawić - jak będzie z kim - na kolejna porcję zastrzyków.
Trzymajcię za nią, bardzo proszę
