"Dzikość" koteczka odkryłam przy okazji kupki.
Niunieczek wstał i zaczął grzebać w grysiku

Ja zadowolona że pewnie zrobi siooo... aż tu nagle słyszę prrrrrrr i piękna sraczka na szmatkę poza kuwetę
Od razu niunia za fraki (w grubych rękawicach

) i do łazienki, a sama zabrałam się za sprzątanie. Okupkowanej szmatki pozbyłam się od razu, bo nie dało się jej uratować. Uff... dobrze ze miałam jeszcze jedną na zmiane.
Przyniosłam kotka z łazienki i pełna obaw, ze mnie zaraz zje i podrapie, połozyłam go na kolanach
Ku mojemu zdziwieniu kotek z minuty na minute na moich kolanach wyzbywał się swojej krwiożerczej dzikości
Siedział sobie bardzo spokojnie, a ja go powolutku i delikatnie głaskałam. Troszkę się kulił gdy go głaskałam ale po chwili ku mojemu zdumieniu, zaczął mruczeć

Najpierw nieśmiało, a za chwile już włączył motor na maksa i ugniatał łapkami

Zaczęłam do niego mówić, na każde moje słowo podnosił do góry główkę, reagował na kicikici
Dosłownie za moment zaczął mi sie wspinać na biurko... potem już leżal swobodnie na boczku z wyciagnietymi łapkami i gapił się na monitor z zaciekawieniem. Po chwili zaczął się łapką bawić moimi palcami
Nie wiem co jeszcze by pokazał gdybym go dłużej potrzymała na kolankach
Pierwsze lody zdecydowanie przełamane

Dziki on na pewno nie jest, najwyraźniej kot domowy wywalony za drzwi.
Leży w kontenerku z łapskami wyciągniętymi do przodu i spogląda na mnie zeby go wypuścić...
Jutro będziemy się dalej integrować
