Popieram to co napisałyście, żeby tylko ludzie dali sie przekonać.... Pierwszy kot, którego adoptowalam (poprzednio niestety koty kupowałam

) miał 6 lat. Został sam, po tym jak umarla jego pani. Rodzina nie wiedziala co z nim zrobić: uśpić, oddać do schroniska czy wiosną wypuścić na działkach. Pamiętam, że w drodze do domu usnął w samochodzie. Od razu mnie zaakceptowal, tak jabyśmy się znali od zawsze. Niestety był bardzo chory, o czym nie wiedziałam. Śmiertelnie jak sie okazało. Był u mnie tylko 7 tygodni, ale bardzo dużo mu zawdzięczam i bardzo dużo mnie nauczył.
Drugim dorosłym, lecz młodym kotem, była moja Whisky, znaleziona przy śmietniku. Też nie miałam z nią najmniejszego problemu, weszła do domu jakby wróciła z krótkiego spaceru. Zero stresu, zero dystansu. Też chora, ale tym razem udało się. Może po prostu miałam wyjątkowe szczęście?
Gdybym miała dobrowolnie i świadomie podjąć decyzję o przygarnięciu kolejnego kota na pewno wybrałabym dorosłego. Jak się bierze malucha to tak jakby w domu pojawiało sie dziecko. Jak się bierze dorosłego - to jakby zamieszkał z nami dojrzały przyjaciel. A moze ja jestem już po prostu za stara na dzieci?