No jest, złapie sie dziczka, ciachnie, przetrzyma w klatce i wypuści ...
Wczoraj zadzwoniła, że ma ją w kontenerku i że strasznie płacze (kotka, nie Amy).
No i mam - niewielkiego czarniutkiego kocurka z chudymi żeberkami i ogromnym brzuchem, kaszlącego jak stary trabant, z zaropiałymi oczami i noskiem. Pod ropą oczka ma niewiarygodnie zielone ..
Oprócz tego kotek miał - bo już wyprowadziliśmy - kilkanaście kleszczy i niezłe stado pcheł ...
Siedzi i śpi w kuchni na stole, trochę głodny, przez ten zapchany nosek pewnie nie cuje zapachu jedzenia, ale najpierw łapkowanie, baranki, ósemeczki i pogaduszki, z kuwetki na szczęście skorzystał (biegunka straszzzna).
Faszeruję go lekami, odrobaczyć przez kilka dni jeszcze nie można, wykastrować też nie, a kocio podnosi ogonek, a ogonek wibruje - niech mi tylko nic nie zaznaczy, bo wyrzucę na mróz

Moje domowe i tymczasowe pchają się pod drzwi, Puśka wisi na klamce...
Komu kotka?