Nie jestem w stanie logicznie pisać, jest mi tak bardzo, bardzo

smutno...
Jeszcze wczoraj przed południem dzwoniła do mnie Iwcia, aby podtrzymać nas na duchu, rozmawiałyśmy o George'u, o tym jak oni walczyli...
Nadzieja odeszła chwilę po naszej rozmowie - gdy zadzwonilam do naszej lecznicy... Zapytano mnie jak się czuje Tosia. Odpowiedziałam. Nie było poprawy, Tosia czuła się bardzo źle a to niestety wykluczało dalsze proby...
Wczoraj spędziłyśmy razem ostatnie popołudnie. Tosia ciężko oddychała, krztusiła się...
Ja wiedziałam, że jest ono ostatnie, bardzo bardzo smutne... Po 17 wyruszyliśmy w ostatnią podróż.
Cały czas mam przed sobą oczy Tosi nieobecne, wpatrzone gdzieś w dal, gdzieś...
To byla chwila. Zasnęła bardzo spokojnie.
Myślę, że na to czekała... Wiem, że inaczej nie mogliśmy
***
Mam nadzieję, że za tym Tęczowym Mostem rzeczywiście istnieje jakiś szczęśliwy koci raj.. a jeśli nie, to niech szybko go zrobią, aby Tosia miała gdzie mieszkać...