» Czw gru 21, 2006 0:38
Pisząc relację z Mikołaja, nie przewidziałam, ze Gucia tak krótko będzie się cieszyć prezentami. I życiem. Zachorowała niespełna dwa dni później, a po kolejnych dwóch odeszła.
18. 12. '06
List do Guci
To już tydzień, jak nie ma Cię z nami, a mnie ciągle jeszcze trudno się z tym pogodzić.
Guciu, moja całuśna pupilko, płaczę po Tobie.
Byłaś młodą, delikatną, prześliczną kotką. Byłaś samą słodyczą. Brakuje mi Twojego smacznego pysia, Twojego mięciutkiego futerka. Brakuje mi naszych całuśnych sesji.
Wiem, muszę już przestać. Mój żal nic nie zmieni, tylko Cię tu zatrzymuje. Muszę pozwolić Ci odejść.
Tam już czeka na Ciebie – może Zezik? Zaprowadzi cię do Parku. Jest prawie taki sam, jak Zdrojowy. Tylko ładniejszy.
Rosną w nim paprocie i soczysta trawa, których w naszym parku już nie ma.
Jest mnóstwo motyli, za którymi można się uganiać w podskokach.
Na swoim miejscu jest pochyłe drzewo, na które tak radośnie i widowiskowo wspinałaś się z innymi kotkami po skończonym jedzeniu. Zawsze miałam wrażenie, że to rodzaj przedstawienia, odgrywanego specjalnie dla mnie. Manifestacja radości i wdzięczności – i chyba tak było, prawda?
Oczywiście jest jaśmin, bez, śnieguliczka, no i kępa azalii, w których tak świetnie można bawić się w chowanego i przyczaić.
Nie ma tylko kanału. Bo i po co? Tam nie trzeba się chronić przed zimnem, deszczem, złym człowiekiem, psami - bo ich też nie ma. Nie ma nawet tych ryczących potworów, pożerających trawę lub liście, przed którymi uciekałaś w panice.
Jest za to cudowna karmicielka. Przychodzi często, ma dużo czasu dla kotków i przynosi im zawsze tylko smaczne kąski. Nie tak jak ja.
To ona będzie Cię teraz całować.
W parku odpoczniesz. A gdy będziesz gotowa, udasz się w dalszą drogę.
Ale po co ja to piszę. Ty już to wszystko wiesz, albo za chwilę będziesz wiedziała. To, i jeszcze dużo więcej.
A potem znów zapomnisz. I wrócisz....
Tylko proszę Cię! – jeśli będziesz musiała wrócić tutaj, nie wracaj w futerku...
Mimo że tak chętnie jeszcze raz bym poczuła pod dłońmi jego delikatną, lśniącą miękkość, mimo że tak chciałabym Cię jeszcze raz przytulić w najwdzięczniejszej postaci, jaką mały skręcik energii może na Ziemi przybrać, to – dla swojego dobra – nie wracaj w futerku...
Lub poproś Przewodnika o inne miejsce. Takie, gdzie istoty bez futerek nie okazują swej wyższości, krzywdząc istoty w innym odzieniu.
Gdzie potrafią dostrzec ich piękno, niewinność i mądrość.
Gdzie jest oczywiste, że wyższa pozycja w rozwoju oznacza pomoc i opiekę tym, co dopiero zaczynają.
Na pewno gdzieś we Wszechświecie jest takie miejsce...
I na pewno kiedyś się jeszcze spotkamy, choć w innej postaci, miejscu i czasie. W innym wymiarze.
A mimo to poznamy się od razu.
A tymczasem – żegnam Cię, czarny Promyku.
I przestaję płakać, już nie będę, obiecuję.
---