


Wiem, że na wsi koty i w ogóle wszystkie zwierzaki mają okropnie. Kociaki i szczeniaki są zakopywane, albo topione żywcem. Sąsiad koleżanki, która mieszka na wsi, powiesił swojego psa, który bardzo wiernie służył mu przez wiele lat tylko dlatego, że miał chore oczy.
Inna sąsiadka ma opinię czarownicy na całej wsi, bo wszyscy wiedzą, że wabi okoliczne koty i przerabia na skórki.
Od trzech lat mieszkam w małym mieście, do którego przeniosłam się z Warszawy. Jeśli chodzi o podejście do zwierząt, to jest tu trochę lepiej, są osoby, które bardzo kochają zwierzęta, ale zdarzają się też ciężkie przypadki. Najgorzej jest, jeśli chodzi o opiekę weterynaryjną-weci są tragiczni. Wiem, że diagnostyka jest trudna, jeśli nie ma sprzętu, ale są to po prostu lekarze od krów, koni, kur, itp. Nie maja doświadczenia w leczeniu chorób psów i kotów. Dlatego ja jeżdże ze swoimi kociastymi do WWy. Zawsze robi sie z tego wielka wyprawa, ale tylko w ten sposób mam pewność, że zwierzaki maja właściwą opiekę.