FFA--AGRESYWNA KOTKA ---szukamy domku!!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon gru 18, 2006 16:40 ...

mój kot atakuje wszystko co się da oprócz mnie nie toleruje obcych rzuca siena nich z furkotem kiedys tez mnie probowal ale przestal nawet gdyby robil to dalej to i tak bym go nie oddala
decydujesz sie na zwierzaka jak na dziecko
to tyle co mam do powiedzenia na ten temat

DevaDestroy

 
Posty: 367
Od: Wto wrz 26, 2006 13:43
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 18, 2006 16:56

To moze ja przypomne:
"W schronisku też być nie może. Nie widziałam jej teraz, ale i tak wiem (wszyscy wiemy) co jest: nie je, nie pije, nie siusia, nie robi kupki. Jest w szoku , przerażona
Obawiamy się, że trzeba będzie podjąć decyzję o uśpieniu. "
Naprawde potrzebny domek docelowy lub tymczasowy dla niej.
Obrazek

Sporty

 
Posty: 1373
Od: Czw paź 20, 2005 8:06
Lokalizacja: Mikołów

Post » Pon gru 18, 2006 18:36

przy niej naprawde jest potrzebna silna wola....
moj misio zaakceptowal mnie..moze po prostu ja trzeba zmuszac do milosci....wkoc i miziac miziac z lekkimi srodkami uspokajajacymi....
wspólczuję...to musi być straszne kiedy twoje kochane misi zaczyna cie atakowac z pełnym impetem i "nienawiscia"

DevaDestroy

 
Posty: 367
Od: Wto wrz 26, 2006 13:43
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 18, 2006 19:01

kurde, kotka jest wspaniala. gdyby byl inny problem niz ta 'agresja' to wzielabym ja do siebie. ale jesli powodem 'agresji' bylo dziecko, to bedzie bledne kolo, bo mam 3,5-letnia corke. poza tym przez moj dom przetacza sie mnostwo ludzi i na pewno nie jest spokojnym domem :( az zal patrzec na tego kota, nie bede komentowac zachowania wlascicielki, bo mnie .................. :evil:
kurrrrrrrrrrrrrrrrrrr.................de

mama007

 
Posty: 2724
Od: Czw lut 17, 2005 14:43
Lokalizacja: Chełm

Post » Pon gru 18, 2006 20:21

rzedczywiście...cofnęlam się do początków tego postu po raz kolejny i rzeczywiście z jako taka agresją kota mozna sobie poradzić...maly - dojrzewajacy kociak probuje sobie ustawic hierarhie i na tym sie moze skonczyc (jam juz mowilam moj uznaje mnie jako wyzsza heh czasem jak rownorzedna istote) ale...wyszlo na to ze rzeczywiscie kot sam z siebie nie jest zły i nastawiony na "mordowanie" i atakowanie ludzi
ktos musial ją skrzywdzić

DevaDestroy

 
Posty: 367
Od: Wto wrz 26, 2006 13:43
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 18, 2006 21:38

Na początek drobne wyjaśniene: powodem zachowania kotki nie jest syn (jeśli ktoś się tu kogoś bał to syn kotki, a nie odwrotnie) i nikt jej nie skrzywdził. To na pewno. Jest jednak kotem bardzo płochliwym, nieufnym.

Też wpadliśmy na pomysł, żeby Kleopatrę przenieść do lecznicy i, na wszelki wypadek, robić całościową diagnostykę. I tylko pozostaje otwarte pytanie - co dalej? Robić w tej chwili badania dla samego robienia badań i własnego dobrego samopoczucia? I, oczywiście, koszty tych badań nie grają roli. Sami je pokryjemy. Absolutnie nie musi tego robić Fundacja.

Rozmawialiśmy z kilkoma doświadczonymi weterynarzami i ludżmi znajacymi się na zwierzętach. Być może zmiana otoczenia mogłaby jej pomóc, ale są to tylko domysły. Raczej takie zachowanie jest uwarukowane genetyczne i może się z wiekiem nasilać. Być może doświadczony kociarz potrafiłby się nią opiekować. Podobno najbardziej niepokojący jest fakt, że od razu atakowała, bez wcześniejszych sygnałów ostrzegawczych (jeżenie się, fukanie, warczenie, syczenie).

Aha, najważniejsze: nam naprawdę zależy na dobrostanie kotki (przez pięć lat była członkiem rodziny). Gdyby ktoś miał jakieś pomysły wobec niej bardzo proszę o kontakt osobisty.

Aleksandra63

 
Posty: 81
Od: Nie lip 10, 2005 16:39
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon gru 18, 2006 22:08

Aleksandra63 pisze:Robić w tej chwili badania dla samego robienia badań i własnego dobrego samopoczucia? I, oczywiście, koszty tych badań nie grają roli. Sami je pokryjemy. Absolutnie nie musi tego robić Fundacja. ....



Wiesz co? Zadziwiasz mnie. Nie wiesz po co robić badania? Czy jest na świecie wet który bez jakichkolwiek badań jest w stanie stwierdzić na 100%, że kot jest zdrowy? Tym bardziej, że tego typu zachowania są często spotykane przy guzach mózgu - wet ma rentgen czy rezonans w oczach?
Badania powinnaś zrobić chociaż dla własnego spokoju na święta i dalsze życie. Bo być może kotka jest ciężko chora i powinno się ją uśpić niż pozwolić na powolne konanie z choroby i stersu w schronie....

Aleksandra63 pisze:Rozmawialiśmy z kilkoma doświadczonymi weterynarzami i ludżmi znajacymi się na zwierzętach. Być może zmiana otoczenia mogłaby jej pomóc, ale są to tylko domysły


Ciekawe co to za doświadczone osoby uznały, że najlepszym miejscem dla domowej kotki jest schron. tym bardziej taki jak ten (nie byłam ale słyszałam wiele opinii - niezbyt pochlebnych delikatnie mówiąc)

Aleksandra63 pisze:Raczej takie zachowanie jest uwarukowane genetyczne i może się z wiekiem nasilać.


Być może. Uwarunkowania genetyczne szczególnie łatwo jest stwierdzić u wielorasowego zwierzaka prawdopodobnie nie widząc nawet jego rodziców na oczy. wszytsko mi opadło... i to mówił wet?

spójrz na mój podpis. mam pięć kotów i dużego psa. wszystkie znalezione albo schroniskowe. nie widziałam rodziców żadnego z nich. i wszytskie na coś kiedyś chorowały. i nigdy ani ja ani wet nie zakłądaliśmy z góry, że to genetyka. najpierw były szczegółowe badania. i to jest podstawa.
Ostatnio edytowano Pon gru 18, 2006 22:49 przez Asia_K, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Asia_K

 
Posty: 1374
Od: Pt paź 03, 2003 0:16
Lokalizacja: Stegny Południowe

Post » Pon gru 18, 2006 22:43

Aleksandra63 pisze:

Robić w tej chwili badania dla samego robienia badań i własnego dobrego samopoczucia?


Nie. Dla ratowania kota.

Aleksandra63 pisze:
Aha, najważniejsze: nam naprawdę zależy na dobrostanie kotki (przez pięć lat była członkiem rodziny).


Była?

Tak czy inaczej - wspoółczuję. I jej, i Wam.
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Wto gru 19, 2006 0:13

Witam,
Na forum Gazety zacytowano ostatnią wypowiedź Pani A. Nie mogłem od razu zajrzeć tutaj, jakoś mi się nie otwierało, więc napisałem tam. Przekopiuję fragment, po co mam pisać od nowa:

> Nie wiem, czy po przeczytaniu tego wyjaśnienia należy smiać się, czy płakać.
Nie było wskazówek...
Więc zapytam tylko, czy Synek już od pięciu lat boi się kotki? Czy tylko od
roku? A przedtem, kto kogo się bał?
Moje koty leżą na przejściach i trzeba gimnastykować się, żeby żadnego nie
nadepnąć. Niektóre przyszły do nas dopiero niedawno. Dlaczego nie uciekają z
furkotem, kiedy nas z daleka zobaczą? Czasem nawet zdarzy się nadepnąć.
Dlaczego kotka pani A jest w schronisku a nie u weta? Dopiero teraz ma mieć
robione jakieś badania? A może nie warto? Sama pisze, że nie warto, bo po co?

Ja też uważam, że nie warto. Nic nie wykażą. Nie przekonują mnie opinie
doświadczonych wetów, którzy widzą koty tylko w lecznicy. Ja z nimi żyję już
kilkanaście lat i różne już widziałem.
Kotka zaatakowała bez ostrzeżenia, bo była zbudzona ze snu i nie wiedziała, w
którą stronę uciekać. A przedtem tylko uciekała w popłochu na widok kogokolwiek.
To jest zwyczajne zaszczucie, a nie choroba.


Uwarunkowania genetyczne. Dobrostan. Pomysły.
Nie rozśmieszajcie mnie, bo mi nie jest do śmiechu. O swoich pomysłach już
napisałem, a z kontaktu osobistego raczej nie skorzystam. Dziękuję. <

Tyle cytat.
Napiszę jeszcze o uwarunkowaniach genetycznych. Znam wiele przypadków takiego zagonienia domowych kotów, głównie przez dzieci. Te koty nie były genetycznie obciążone, nie były chore. Nie wiem, jak dzieci.
I znałem jedną kotkę obciążoną genetycznie, podobno pochodziła od żbika. Takie koty nigdy się do końca nie oswajają. Dotykać dawała się tylko swojej pani, była nieufna w stosunku do obcych, atakowała inne koty.
Ale nie atakowała ludzi...

I ten dobrostan. Właśnie kotka go doświadcza. Jeśli nie zarazi się w schronisku, w którym wiele kotów ma co najmniej nosicielstwo różnych chorób, białaczką, albo panleukopenią, albo zwykłym kocim katarem z powodu spadku odporności... Jeśli tym się nie zarazi, ma jeszcze szansę na śmierć z głodu, albo na FIP, który również rusza w warunkach stresu i obniżonej odporności. To jest ten dobrostan, na którym tak zależy jej byłej właścicielce.
Pozdrawiam, Juliusz.

p.s.
Zdjęć moich kotów nie zmieszczę w podpisie ...

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 19, 2006 0:26

jul-kot pisze:I znałem jedną kotkę obciążoną genetycznie, podobno pochodziła od żbika. Takie koty nigdy się do końca nie oswajają. Dotykać dawała się tylko swojej pani, była nieufna w stosunku do obcych, atakowała inne koty.
Ale nie atakowała ludzi...


popieram rekami i nogami. kotka moich rodzicow (wczesniej moja) zostala przywieziona z gor - bardzo przypomina zbika, i wygladem, i charakterem. oswajanie jej trwalo pare dluuugich lat. jak byla mloda (do 4-5 lat) dawala sie dotykac praktycznie tylko i wylacznie mi. inne zwierzeta (pojawialy sie w naszym domu niezwykle sporadycznie) z przymusu i wzglednie akceptowala.

ok dwa lata temu przyjechalam na swieta ze swoim owczesnym kotem. wypuscilam kocura z transportera, a kotka w totalnym szale rzucila sie na niego. koty rozdzielilismy dywanem.... do konca pobytu kontakt byl zerowy oczywiscie...
rok temu przyjechalam do rodzicow z moimi dwoma kotami, nie probowalam ich zaprzyjazniac z rezydentka, aleee.... pobyt sie przedluzyl - ktoregos ranka otworzylam drzwi, zeby moja kotka wyszla i trzymajac rezydentke na rekach i glaszczac pokazalam druga kotke. tego co sie dzialo pozniej nie przewidzialam. kotka wyrywala sie tak, ze od nadgarstka do lokcia zrobila mi z reki sieczke, krew sciekala a ja nie moglam jej puscic, bo nie wiedzialam co zrobi. na korytarz wyszla moja corka, wiec w ogole puszczenie kotki nie wchodzilo w gre, bo balam sie ze rzuci sie na dziecko. w momencie jak zaczelo mi sie robic ciemno przed oczami sytuacje zauwazyl (i uslyszal przede wszystkim...) moj tato i zamknal moja kotke w pokoju...
rozpisalam sie, ale pisze to wlasnie dlatego, zeby pokazac atak furii u kota. kotka nie rzucila sie na nikogo wtedy, jak ja puscilam odbiegla, nie wykazywala dalszej agresji. nigdy potem nie zaatakowala nikogo a w domu nie pojawiaja sie od tamtej pory ZADNE zwierzeta, powtorki nie chcemy....
czytajac wypowiedz jul-kota przypomnialam sobie to wszystko. moze to wlasnie uwarunkowanie genetyczne. tak jak napisal jul-kot - ten kot nigdy nie atakowal ludzi.
dobranoc

mama007

 
Posty: 2724
Od: Czw lut 17, 2005 14:43
Lokalizacja: Chełm

Post » Wto gru 19, 2006 0:37

Aleksandro, gdzieś chyba pisałaś, że rodzeństwo Kleo też się dziwnie zachowywało i stąd chyba wzięły się te podejrzenia o uwarunkowaniach genetycznych jej agresywnego zachowania. Czy mogłabyś napisać coś więcej na ten temat? Co się z nimi działo/stało?

fili

 
Posty: 3175
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

Post » Wto gru 19, 2006 3:01

fajnie rzeczywiście :
"BYŁA członkiem rodziny"
"ale po co" robic badania
jak tak mowisz najlepiej daj kotce w łeb łopatą wiesz??!
a potem swojemu dziecku, mężowi i popros zeby ktos zrobil to tobie

skoro byla z wami tak dlugo i jest oj sorry "BYŁA" członkiem waszej rodziny...wiesz...rodziny się nie odtrąca...dziecko tez bys opuściła - to to samo...

tak czy inaczej współczuję ci
bo to wszystko cię po prostu przerosło...to tyle...

DevaDestroy

 
Posty: 367
Od: Wto wrz 26, 2006 13:43
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 19, 2006 5:16

Dziewczyno ,w schronisku umieralność jest olbrzymia..wyciągnij tego kota ...tak jak pisała sporty...ona umrze...

Możesz spać spokojnie,wiedząc że ona tam tkwi....sama i przerażona..
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Wto gru 19, 2006 6:57

Aleksandra63 pisze:powodem zachowania kotki nie jest syn (jeśli ktoś się tu kogoś bał to syn kotki, a nie odwrotnie) i nikt jej nie skrzywdził. To na pewno. Jest jednak kotem bardzo płochliwym,


Pewna jestes?
A moze ruchliwe, glosne dziecko tak dzialalo stresujaco na kotke, wcale nie musial jej nawet dotykac - ze po prostu zyla stale w ogromnym stresie?
Moze ona zaczela tracic sluch i tym bardziej byla spanikowana, bo nie slyszala kiedy chlopiec sie do niej zblizal?
Tego nie wzielas pod uwage?

Też wpadliśmy na pomysł, żeby Kleopatrę przenieść do lecznicy i, na wszelki wypadek, robić całościową diagnostykę.


No - jak milo ze wpadliscie.

I tylko pozostaje otwarte pytanie - co dalej? Robić w tej chwili badania dla samego robienia badań i własnego dobrego samopoczucia? [b]I,


Swietnie, oczywiscie oddanie kotki do schroniska bylo znacznie dla niej przyjazniejszym wyjsciem?
Skazanie jej na smierc w cierpieniach?
Rewelacja.


Rozmawialiśmy z kilkoma doświadczonymi weterynarzami


Jakos wiele z tego nie wyniklo.
Albo weterynarze byli tacy doswiadczeni, albo Wy wybraliscie sobie z ich rad to co bylo dla Was wygodne.

Być może zmiana otoczenia mogłaby jej pomóc, ale są to tylko domysły.


A schronisko w czym jej pomoze?
W umyciu rok od sprawy - przez Was?


Raczej takie zachowanie jest uwarukowane genetyczne


Coz za wygodne rozumowanie...
Byliscie u jasnowidza?

i
Aha, najważniejsze: nam naprawdę zależy na dobrostanie kotki



No - tym to juz mnie dobilas :roll:

Blue

 
Posty: 23946
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto gru 19, 2006 9:38 kot

mamy dom tymczasowy od piatku

:D :D

prosze wlascicleke o pilne przedzwonienie do schroniska i poinformowanie ich ze kot bedzie zabrany w piatek, zeby go czasem jak maja to w zwyczaju nie uspili.

domek jest w Katowicach.
Ostatnio edytowano Wto gru 19, 2006 9:41 przez pini1, łącznie edytowano 1 raz

pini1

 
Posty: 7035
Od: Nie cze 30, 2002 19:56
Lokalizacja: katowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], puszatek i 197 gości