Mefisto czuje się świetnie i już dawno zapomniał,
że w ogóle miał jakiś zabieg. Od rana dziś szalał,
jakby nigdy nic.
Ale od początku:
w poczekalni w klinice Mefisto wzbudził ogólny zachwyt.
Wszyscy się pytali, co to za rasa i nie wierzyli,
że "piwniczna", bo przecież taki kształtny pyszczek i w ogóle
taki zgrabny i piękny kotek...
Kotek tymczasem został zważony: 4,30 kg
Poszliśmy się zbadać. Mefisto na widok gabinetu
tak mocno wczepił się we mnie, że Pan Dr nie mógł
go wziąć! Takiego "uścisku" jeszcze u Mefista nie widziałam.
W efekcie mam podrapane ramiona i długą szramę "do krwi"
na brzuchu, a bluzkę z dziurami...
W końcu udało się zbadać Mefista. Pan Dr zachwycał się,
że kotek taki zdrowy, zgrabny, że wszystkie organy wewnętrzne
można mu bez problemu zbadać, że wszystko ma takie śliczniutkie
i czyściutkie: futerko, uszka, oczki, ząbki...
Mefisto oczywiście miał gdzieś te komplementy i parę razy usiłował "dać dyla" z gabinetu...
Po badaniu, kiedy miał być już zabrany na salę operacyjną, wczepił się znów z całej siły we mnie,
tym razem aż dwie osoby musiały go ze mnie zdejmować
Po godzinie było już po sprawie. Mefisto - już obudzony - został przyniesiony przez Panią Dr.
Śmiertelnie obrażony na cały świat schował się w transporterku pod kocem.
W domu nie chciał jednak zostać w transporterze, stanowczo domagał się, żeby go wypuścić.
Choć nogi mu się plątały trochę, udał się do kuwety na siusiu, a potem obszedł całe mieszkanie,
aby stwierdzić, czy na pewno jest u siebie. Rysiek tymczasem chodził jego śladami, a raczej "pełzł" z brzuchem i nosem przy ziemi. Kiedy zbliżał się do Mefista, sykał. Chyba go poznawał, ale "coś mu nie grało". Mefisto w końcu ułożył się na swoim ulubionym miejscu, czyli na
kołdrze puchowej mojego taty i zasnął. Rysiek krążył dookoła z nosem przy ziemi jeszcze jakiś czas i bał się podejść.
Mefisto wyspał się i pod wieczór był już jak nowonarodzony. Domagał się kolacji,
zjadł prawie za dwóch, przeprosił się z Ryśkiem i zaczął się bawić.
Tylko na mnie był jeszcze obrażony - nie dawał mi się głaskać, od razu uciekał i patrzył się na mnie z wyrzutem:
"Zawiozłaś mnie w to okropne miejsce,
to teraz spadaj, nie lubię cię".
W nocy Mefisto spał już na swojej miejscówce na regale, a dziś od rana szalał, jakby nigdy nic.
I nie jest już na mnie obrażony. Wygląda na to, że już o wszystkim zapomniał.
DZIĘKUJEMY ZA WSZYSTKIE KCIUKI, NA PEWNO POMOGŁY!!!
Mefisto jest silny i dzielny, zniósł to wszystko o wiele łatwiej, niż Rysiek.
Można powiedzieć, że to wszystko "po nim spłynęło, jak woda po kaczce"
