Wiecie co ?
Sama się zastanwiałam nad tym , czy nie lepiej byłoby żeby Monika zabrała Alberta do siebie - chciażby żeby go uchronić przed ewentualną chorobą......
On jest taki duży i silny......patrzę na niego i myśłę sobie , że ma wspaniały dom ...i boję się panicznie .......
Staram się uważać bardzo :rękawiczki ,przebieram się itd...... ale wiecie jak to jest - wirus może być wszędzie.....
Nic, wetka zadecydowała to niech będzie jak mówi.......
Mam nadzieję ,że wszystko będzie OK>Moja Tina czuje się całkiem dobrze, nawet się bawi , tylko dlaczego wciąż nie chce nic jeśc ?
Wlewam jej wodę z cukrem i convalescence.......ale ona się wścieka potwornie i połowa się wylewa..... Boję się , że na tyle dni niejedzenia to za mało to wszystko......W ogóle już do mnie nie przychodzi, bo się boi , że znowu coś jej będę robić ......
Mam nadzieję , że to wina tej nadżerki w pysiu i że dziś , jutro zacznie w koncu jeśc .
Jeśli do jutra nic się nie zmieni to pojadę jej zrobić USG, czy to nie nitka jakaś ......
Martwię się o nią bardzo i o kociaki też ...jedna koteczka jest bardzo spokojna od początku.....Jest najmniesza i chudzina.....Nie bawi się razem z innym i w ogóle dziwna jest......Wetka poweidziała, że może być niedorozwinięta.....
Jako jedyna z całego towarzystwa nie mruczy........... Jedankże apetyt ma i zjada ładnie razem ze wszystkimi.......
A Albert jest niesamowity, naprawde , taki duży i puchaty i jak mnie widzi to wrzeszczy żeby go wziąc na ręce.....a jak już wezmę to się wtula i włącza traktorzysko.......
A teraz lecę już znów z Tiną do wetki .......
Prosze o kciuki za kociaczki i za moją Tinkę .......