Feluś, mój kochany senior, dzisiaj wykazał się poranną nadaktywnością..
Pięknie zjadł śniadanko, wcześniej wyżarł nieco nerkowych chrupek Suffce i zrobił mi awanturę, że nie ma świeżej wody w miseczkach..
Wczoraj wieczorem nalałam świeżą, ale dzisiaj dla Felusia to już prawie pomyje.. Pan hrabia raczy się napić wyłącznie wtedy, kiedy na własne oczy widzi proces nalewania świeżej.. Co nie przeszkadza mu wypijać wodę z moczącego się czasami garnka w zlewie..

(I weź tu zrozum koty..

)
Następnie udał się do świeżo zmienionego żwirku w kuwetce..
Efekty krótkiego posiedzenia były imponujące jak jeszcze nigdy..

ale niestety większość została na puchatych portkach.. a część zdążył już wywlec na podłogę.. Niewiele myśląc złapałam seniora i wsadziłam do wanny w celu uprania.. Początkowo się strasznie wyrywał i chciał zwiewać, na co ja w żadnym razie nie mogłam pozwolić, bo doszłoby mi jeszcze poranne pranie wykładziny.. bo mycie podłogi w łazience miałam już zapewnione..

Ale jak poczuł, że robi się lżejszy i nic na tyłeczku nie przeszkadza to nawet spokojnie wytrzymał całe pranie.. Nie zgodził się natomiast na suszenie suszarką.. Wytarłam go tylko ręcznikiem i już mi zwiał..
Chyba mu było troszkę wstyd przed kociastymi.. w końcu nie tylko dorosły ale i senior a tu trafiło mu mycie doopki jak jakiemuś maluchowi..
Już po wszystkim jak mi zwiał z łazienki, to początkowo schował się za fotel.. potem przelazł pod stołem za drugi.. następnie wcisnął się pod tapczan i tam w ukryciu postanowił samodzielnie wysuszyć doopkę pod kaloryferem..
Jak wychodziłam do pracy to nawet się ze mną mnie pożegnał.. w końcu naruszyłam godność seniora..
