Moim dziecięcym rajem było willowe mieszkanie babci

. Wielkie pokoje, tajemnicze sprzęty (np. stara, poniemiecka maszyna do szycia), no i masa atrakcji - np. drewniane, rozkładane pudło z różnokolorowymi guzikami, rozmaitej wielkości i kształtu

. Godzinami bawiłam się tymi guzikami, niektóre guziki były księżniczkami, inne rycerzami, królami, królowymi, wiejskimi "Jasiami" (wiecie, te postaci z bajek...). Takie zwykłe, plastikowe guziki to był lud, który wiwatował lub urządzał bunty... Ech, to były czasy

.
Gdy już byłam nieco starsza, to uwielbiałam bawić się z moją młodszą kuzynką w dom - podnosiłyśmy ogromny dywan w pokoju gościnnym babci i wsuwałyśmy pod niego krzesła, fotele, itp. Tworzył się taki "namiot", pod który wpełzałyśmy i który dzieliłyśmy w środku na "pokoje". Pewnego dnia dokonałam olśniewającego odkrycia - zamiast pełzać na brzuchu lepiej ślizgać się na babcinych poduszkach! Więc razem z kuzynką podłożyłyśmy sobie pod brzuchy ukochane, ręcznie ozdobione jaśki babci...

Niestety, to był ostatni raz, kiedy bawiłyśmy się w "dom pod dywanem" - babcia się wściekła na widok nieludzko zabrudzonych jaśków

.