No i niefajnie.
Od jakiegoś czasu Tośka i Franek coraz częściej urządzają sobie bitwy. Takie na poważnie, a pokrwawionymi nosami
Generalnie agresorem w tych starciach jest Tosia - ale i Franek nie pozostaje bez winy. Martwi mnie to, bo cała trójka się przy tym stresuje. Już dawno zapomniałam o wspólnym leżeniu tej dwojki, nawet z dala od siebie na jednym łóżku się nie położą.
A dziś w nocy koty przeszły same siebie. Nie wiem kto zaczał, bo obudził mnie po prostu wielki koci wrzask i przeraźliwy płacz - inny niż dotychczas... do walki został wciągnięty pacyfista Pędzelek....
biedak oberwał po pysiu, ma trzy krwawe szramki - ale nie to jest najborsze. Gdy go znalazłam po zerwaniu sięz łóżka, leżał ciezko przerażony, skulony w kuwecie, umazany qpą
Pewnie po prostu się na niej położył bo była najbardziej w kącie...
Każde pojawienie się Frania w polu widzenia kończyło sie jescze wiekszym skuleniem ( "chciałbym zniknać"), położeniem uszu po sobie i prychnięciem.
Do rana już tylko podsypiałam, bo oboje czujnie obserwowali Pędzla nie dając mu się zrelaksować.
Na śniadanie przyszła cała trójka, zjedli zgodnie, co z tego, skoro od wieczora Pędzel nie był w kuwecie? Przy jego pęcherzowo-cewkowych problemach zazwyczaj rano znajduję 1-2 kałuże ( od czasu pierwszego cewnikowania Pędzel nie sioosia jak zdrowy kot, ale 6-7 razy na dobę w mniejszych porcjach) - a dzis nic. Zaniosłam go do kuwety - nic. Je i pije normalnie, ale ten brak sioosiania mnie przeraza. Już prawie 11, a on nadal nic
Kurcze, co ja źle robię, czy ja wprowadzam jakąś złą atmosfere w domu ?
A wczoraj tak się cieszyłam, że Pędzel coraz bardziej swobodnie się czuje i coraz chętniej się bawi - do tej pory dosć sceptycznie podchodził do tego rodzaju zajeć, jak zabawa myszką czy piórkami na kiju.
Ech. Podjadę dziś chyba z nim do D., może coś wymyślimy.
Do tego wczoraj czesząc Frania zaobserwowałam że łuszczy mu się skóra na grzbiecie. Jak go tam czeszę, to jest zadowolony, a jak próbuję rozchylić sierść by obejrzeć skórę, to o mało nie tracę rąk i twarzy. Wygląda jakby strasznie go to denerwowało, niestety wizyta Frania u weta to wyższa szkoła jazdy, już samo zapakowanie panikarza do transportera to rany na rękach, nie mówiąc o szkodach w lecznicy
A do tego jestem do grudnia bez pracy i wizyty w lecznicy przerażają mnie finansowo. Prosze, niech ten Pędzel zacznie sioosiać.... 