Już wiem na przyszłość, co trzeba zrobić, by kot którego chcę złapac się pojawił

Wystarczy nie wziąć ze sobą transportera
Po cichu się przyznam, że juz stracilam nadzieję

Dzwoniłam jeszce do schroniska, ale od 3 tyg nie mieli interwencji w tamtym rejonie. Więc wybrałam się do p. Basi (i w końcu nie dotarłam - bbd2 wybacz, jutro do niej zadzwonię i coś ustalę). Byłam za wcześnie więc pospacerowałam sobie koło szkoły. I oczywiście mała paskuda siedzi pod krzakiem
Lecę do karmicielki po transporter, jej jeszcze nie ma, kociak pewnie zaraz zniknie. Na szczęście tradycyjnie już poratowali mnie znajomi (Martusia, Michał -dzięki

). Uważaja mnie za wariatkę, kotów nie cierpią, ale zawsze mogę na nich liczyć

Obrócilismy szybko z transporterem, małego wprawdzie już nie było, ale szybko zjawił się z powrotem... z kolegą, którego musiałam odganiać, bo widocznie też chciał w Toszy sypialni zamieszkać
Wodził za mną oczkami, dlatego uważam, że całkowicie ślepy nie jest (albo dobry węch ma

). Do kontenera wlazł, jak tylko rozpracował, gdzie wejście - może rzeczywisci musiał wymacać łapkami którędy droga, pociągnęłam za sznurek (a raczej gustowną atłasową wstążkę w kolorze lawendy - spieszyłam się w końcu

), podbiegłam, zamknęłam, wzięłam pudło na ręce i dopiero wtedy zauważył, że coś jest nie tak
Darł japę całą drogę do weta, ale pozwolił sobie usunąć spod siebie resztki wiskasa. No i oczywiście jest strrrasznie dziki. Zafuczał. Raz
Pojechaliśmy do Amavetu, dużur miał technik wet, ale on przynajmniej mnie z dzikunem nie wyrzuci, a z Bakowskimi to nigdy nic nie wiadomo

Dlatego dobrze by bylo go jeszcze po weekendzie skonsultować - najlepiej od razu u okulisty, bo to go i tak nie ominie. Oczywiście wszystko mi sie z emocji poplątało

Nie moglam zrozumieć, co facet do mnie mówi - jak to NIE MA kk, ja właśnie z tego powodu kota łapałam
Temperatura prawidłowa, płucka czyste, nosek też, z oczu wydzieliny nie ma. Kot jest silny i zdrowy. Skończyło się na wyciagnięciu kleszcza i spryskaniu Frontlinem. Natomiast oczy to może być pozostałość z choroby w dzieciństwie lub wada genetyczna (

tu chyba coś źle zapamiętałam

). W każdym razie nic, co należałoby leczyć antybiotykami.
Jeden oczodół pusty - raczej do zaszycia. Na drugiej gałce ocznej jest biała błona, albo tylko częściowo, albo po prostu w jednym miejscu jest grubsza. Być może po ściągnięciu tego, kotek coś będzie widział. To wszystko będzie wiadomo po badaniu okulistycznym. Wet mówił coś o Stefanowiczu (?) z Arki, ale ja kocich okulistów nie znam.
Przepraszam, że z lecznicy żadnych konkretów, ale we mnie takie emocje buzowały, że pewna jestem tylko jednego: zadnych strzykawek dla Toszy nie dostałam.
A potem już do Toszy-anioła. Wyciągnięty z transportera siedział grzecznie na rękach. Albo był tak przerażony, albo jest łatwy do oswajania
