Dobra, przeżyłam. Ale obawiam się, że na sążnistą i krwistą relację nie mam siły

a podobno to JA męczę studentów
Dla mnie wczorajszy koci dzień zaczął się od zaskakujących kłopotów ze złożeniem nowego transportera - w efekcie zadzwoniłam do Gaguci, że spóźnię się 10 minut, za co zostałam ukarana... 15 minutowym spóźnieniem gaguci
Na wstępie - na przyszłość do wyciagania kociaków z piwnicy potrzebuję min. 3 w pełni sprawne osoby prócz siebie. Gagucia, Ewkaa i ja niestety nie wystarczyłyśmy, a pani Ewa do istot ruchliwych się nie nadaje kompletnie - dlatego jeden gnój uciekł. Szkoda, wielka szkoda, bo gdyby nie uciekł miałabym go z głowy, a tak się martwię... no i bardziej walczyłabym o złapanie matki - w tej sytuacji trzeba ją było olać...
Po drugie - WIELKIE brawa dla Uschi, która w sposób dla mnie niemożliwy sprzątnęła dziki bur...el, który zrobiłyśmy przy wyciąganiu maluchów. Uschi, nie dałabyś się zatrudnić przed Świętami jako pomoc domowa???? jesteś niesamowita!
Samo łapanie maluchów było umiarkowanie emocjonujące (prócz chwili gdy jeden mały uciekł

). Generalnie wiedziałyśmy że są z matką, bo mruczały, cały kłopot polegał na dobraniu się do nich. W końcu zobaczyłam półeczke na której siedziały, przy wyciąganiu matka mnie 3 razy ugryzła. Potem gagucia zlokalizowała w kącie kolejnego gnojka - ten dla odmiany ugryzł mnie w pewną część ciała, którą niewiasty mają rozbudowaną wyraźnie lepiej od mężczyzn... Dodawszy do tego drzwi od piwnicy, które jak sie okazało wisiały tylko na dolnym zawiasie i po otwarciu spadły mi na głowę, walnięcie sobie klatką-łapką w kolano i pogryzienie przez Domowego Kota - Andrzejki były całkiem udane...
W sposób wręcz konkursowy złapały się 2 krówki w piwnicy pani Ewy - właśnie głównie na nie polowaliśmy. W efekcie zostały nam o ile mi wiadomo 1 kocur (biało-czarny, brat Fernanda i Gluta), kotka czarna z żabotem i bialym ogonem(Żabotka) oraz matka gnojków - bura. No i jeden gnojek

Plącze mi się, że p. Ewa mówiła o jeszcze jednym kocie, ale jakoś za nic nie mogę sobie przypomnieć o jakim...
Potem akcja się rozwinęła i opanowaliśmy kolejne domy

W pierwszym z nich byłam, to mogę opowiedzieć, liczę na porządną relację Thien co sie działo w tym drugim (a raczej trzecim już...). Efektem tamtej łapanki w każdym razie jest czarne coś, podobno kotka i podobno, cholera, miła. jakieś sensowne propozycje co mam z nią zrobić?
W domu nr 2 kotów w piwnicy widzieliśmy kilka:
- biało-czarnego kociaka w stanie silnego rozkładu
- burego kocura z szeroką mordą, tego ze zdjeć gaguci, z obciętym uchem, pustą moszną. To ów Koct Domowy, który najpierw się łasił, a potem mnie ugryzł
- burego kocura złapanego do odjajczenia, wyraźnie zaprzyjaźnionego z Kotem Domowym. W domu wyciągnęłam go za kark z kaltki - trochę syczał, ale obawiam się, że też byłby miły gdyby go traktować mniej obcesowo... na wszelki wypadek traktuję go obcesowo, bo co mam z nim zrobić???
- czarnego kota z białym krawatem (PRZEŚLICZNY!) rozmiaru XXL, więc chyba też kocur (zresztą awanturował sie z Kotem Domowym), który nam wlazł w 3/4 do jednej z łapek i ... zwiał, bo ktoś wszedł do piwnicy. Potem kot wrócił, ale już do łapki nie próbował...
- czarnego "kociaka", ok. 4-5 miesięcy
- czarnego kota normalnych gabarytów (łaził po rurach, próbowałam mu zajrzeć pod ogon, ale nie pokazał co tam ma)
Mam jeszcze w oczach coś biało-czarnego, ale już nie wiem czy to istniało naprawdę...
Niestety koty były nakarmione, nie udało się dogadać z kimś, kto je tam dokarmia... łapanie było więc głównie na zapach tuńczyka i na ciekawość niż głód...
CHCIAŁAM BARDZO PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, którzy przybyli na akcję i pomogli!!!!
Szczególne zasługi:
Agalenora i Nina B. - poczęstowaly się kociakami
Uschi - jestem pełna podziwu!
Thien - która samodzielnie pokierowała blokiem nr 3
Ewkaa - która była tam prawie pierwsza i wytrwała do końca
Tata Kociareczki - naprawił drzwi
Wielbłądzio i *Anika* z Tatą - dostawcy klatek
Jana - dała ten transporterek bez któego całkiem nie wiedziałąbym co zrobić:)
p. Ewa - zdobyła klucze, bez tego byłoby trudno...
Tanita i Kociareczka - zachowały resztki rozsądku gdy ja i gagucia miauczałysmy
Gagucia - woziła mnie
mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam

jeśli tak - to proszę o pobicie publiczne.
Chyba powinnam jeszcze złożyć wyrazy uznania mojej rodzinie i mojemu gościowi, który czekał na mnie kilka godzin w bezludnym mieszkaniu 