Bywa i tak - Henryk wciąż wierzy -schr. Katowice

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pt lis 24, 2006 13:10

Zuzia, bierz Henryka, błagam niech on nie zostaje w TYM schronisku :(

Ais

Avatar użytkownika
 
Posty: 2775
Od: Nie sty 08, 2006 10:45
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Pt lis 24, 2006 14:13

Chyba nici z tego. Zuzia się odzywa. O BOże...że też te kociaki taki smutny kos spotyka A TY Niebieski na górze nic i nic.

Hanek

 
Posty: 495
Od: Pon sie 21, 2006 14:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 24, 2006 14:21

Zuzia1 pisze:No wiem . Długo Henryk jest w tym schronisku ? Zastanawiam się też , czy zaakceptowłby innego kota . Mój ma rok i miesiąc .Jak on reaguje na inne koty ? Cały czas myślę ...


Henryk tak jak pisała fili to wspaniały kot, koty inne na pewno zaakceptuje.
Szczerze mówiąc jak go zaobaczyłam pierwszy raz była przerażona:
100% domowy kot w schronisku...jak on sobie poradzi.....
przyzwyczajony do spania na kanapie.......

dlatego nie myśl długo:) :D
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Pt lis 24, 2006 16:56

U Henryka nie zauważyłam agresji w stosunku do innych kotów. Jest pokojowo nastawiony.
"Akceptacja śmierci i protest przeciw niej: dwie nieusuwalne strony naszego życia." (L.Kołakowski)

fili

 
Posty: 3174
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pt lis 24, 2006 16:57

U Henryka nie zauważyłam agresji w stosunku do innych kotów. Jest pokojowo nastawiony.
A mimo to on naprawdę nie pasuje do tego miejsca w którym jest :(

Pierwszy raz widziałam go w połowie października, a jeżdzę tam w miare regularnie.
"Akceptacja śmierci i protest przeciw niej: dwie nieusuwalne strony naszego życia." (L.Kołakowski)

fili

 
Posty: 3174
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pt lis 24, 2006 18:45

Zuzia czy Ty już może coś wymyśliłaś?? Wszyscy czekają, a najbardziej to wiesz kto :D

kasia1

 
Posty: 2165
Od: Pon paź 24, 2005 20:59
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pt lis 24, 2006 19:20

Myślę sobie, że to nadzieje płonne. Oczywiście bardzo chciałabym nie mieć racjii mam nadzieję, że tak właśnie się okaże. Ale Zuza się nie odzywa. Trzeba naprawdę szukać domu Henrykowi. Na 1 stronę Henryku.

Hanek

 
Posty: 495
Od: Pon sie 21, 2006 14:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 24, 2006 19:21

Coś wam napiszę. Dokładnie w tym miejscu, w którym Henryk miał zrobione zdjęcie na rękach, 10 lat temu znalazłam identycznego jak on kota. Z tym, że tamten lezał na podlodze i przypominał raczej skórę z kota, tyle że oddychającą, a na nim leżały wtulone kocięta. Początkowo, z daleka myslałam, że lezą one na jakiejś brudnej szmacie, dopiero później rozpoznałam w tym kształcie zwierzę.
Podniosłam bezwładnego, zachudzonego do granic możliwości kota. Nie wierzyłam wlasnym oczom, byłam pewna, że umrze. Jednak stało się inaczej. Buras, bo tak go nazywaliśmy w domu, przeżył i wyzdrowiał. Stał się dużym, tłustym kotem monitorowym. Prowadził normalne, leniuchowate, dostatnie życie. Rozstałam się z mężczyzną, z którym wtedy mieszkałam ( jak to bywa w zyciu) i Buras został z nim, bo nie chciał zaaklimatyzowac się u mnie w nowym miejscu, tylko wrócić do domu. Mam nadzieję, że żyje do dziś.
Jak tylko zobaczyłam zdjęcie Henryka, to serce mocniej mi zabiło, bo to samo miejsce, taki sam kot. Bardzo chciałabym, żeby i on w końcu znalazł swój kochający dom, żeby zdążył dotrzeć do niego ktoś, zanim jeszcze jest czas. Koty w tym schronisku maja bardzo mało czasu. Kilka razy zdarzało mi się wrócic do schronu po przemysleniu w domu decyzji o zabraniu jakiegoś kota i okazywało sie, że przyszłam za późno. Raz była to kwestia 15 minut. Kot został w tym czasie uśpiony.
Niestety ja sama nie mogę pomóc Henrykowi i zabrac go do siebie. Mam jednak nadzieję, że znajdzie się ktoś i zdąży wyciągnąc go z tego piekła.
Kciuki za dom dla Henryka :ok:

Jaaga

 
Posty: 1664
Od: Pon lip 03, 2006 16:49
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt lis 24, 2006 19:48

Oj czytałam z taką nadzieją, że to właśnie Ty. A tu znowu kciuki. Tylko czy te kciuki pomogą i wystarczą???

Hanek

 
Posty: 495
Od: Pon sie 21, 2006 14:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 24, 2006 20:05

Niestety, pierwszy raz nie mogę zupełnie pomóc :( . Te koty schroniskowe mają naprawdę poważne schorzenia. Mam jeszcze dwa z tego schronu z zapaleniem płuc, dwa podleczone i za kilka dni wróci do mnie kot z nieudanej adopcji. Do tego własne zwierzęta, których zdrowia i życia nie mogę znowu narażać. Jedyne, co moge, to właśnie trzymac kciuki za dom dla Henryka.

Jaaga

 
Posty: 1664
Od: Pon lip 03, 2006 16:49
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt lis 24, 2006 20:13

Ja Ciebie rozumiem, niedługo przyjeżdża do mnie kotka 12letnia ze schronu w Toruniu - mam 4 koty i też pierwszą sprawą było zrobienie testów. Tak tylko myślę sobie ile ludzi jest dobrej woli i miłości do czworonogów i czy nas wystarczy???

Hanek

 
Posty: 495
Od: Pon sie 21, 2006 14:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 24, 2006 20:53 schroniskowy kot czeka na miłość

Wiele razy zastanawiałam się, dlaczego ludzie "z zewnatrz" są tak bardzo obojętni na los kotów. Teraz znalazłam odpowiedź. Nie obraźcie się, ale flaki mi się przewracają, jak czytam te słodkie wypowiedzi nawołujące do wzięcia przez kogoś jednego kota. W dwupokojowym mieskzniau mam 10 kotów. Ktoś może pomyśli że jestem głupia, albo że je męczę. Nic z tego. Moje koty żyją w zgodzie i mieszczą się wszystkie. Pracuję, ale zawsze mam czas dla wszystkich kociaków. One nie potrzebują dużo. Miseczkę jedzenia, wodę i dużo miłości. Tak wyszło. Najpierw zamieskzały u mnie 3 planowane koty. A potem dołączyła reszta. Uratowny po śmierci samotnej starszej pani, aby nie trafił do schroniska (właśnie w Katowicach), koty wyratowane z różnych opresji z ciężkimi przeżyciami. Ani przez sekundę, nie żałowałam decyzji o powiększeniu "rodzinki kociej". Jednak wiem, że moje mieszkanie nie jest z gumy. Bardzo mne boli, że nie mogę wziąć tego pieknego kocura. Ale nie wierzę, że nikt z kociarzy nie przgarnie jeszcze jednego kota. Prawda, że wygodnie jest mieć jednego koteczka, ubóstwianego, zadbanego, ale czy jest to prawdziwa miłość do kotów i chęć uratowania przynajmniej jednego kociego istnienia. A może to własna wygoda kociarza. Zresztą czy można mówić o opiekunie jednego kota jako o kociarzu? Wg mnie - NIE. Spróbujcie dać coś kotom, a nie tylko zaspakajać własną przyjemność. A potem, gdy będzie za późno, wyrazicie swój żal, że kot przeszedł za tęczowy most. Aby uściślić moją wypowiedź, nadmieniam, iż nie dotyczy to tych kilka razy dokoconych. Ale czy na pewno każdy z Was, który tak pięknie tu się wypowiada ma 2, 3, lub kilka kotów. Zastanówcie się. Mam nadzieję, że prawdziwy miłośnicy kotów nie obrażą się na mnie. Pozdrawiam Wszystkich i wierzą w Was.

malbo

 
Posty: 31
Od: Czw paź 20, 2005 13:30
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt lis 24, 2006 21:20

Na pewno się nie obrażę (przynajmniej ja), czuję to samo co Ty i tak na pewno czuje 90 % słuchaczy tego forum. Zapewniam Cię, że Ci KOCIARZE mają więcej kotów niż Ci się wydaje. Problem jest w tym, że nasze mieszkania są również mało rozciągalne i szefowie w pracy nie chcą nam dawać podwyżek. . Ale zapewniam Cię, ze robią wszystko żeby ulżyć Henrykowi i wielu mu podobnym. Nie ma co się złościć, trzeba działać i iść dalej.

Hanek

 
Posty: 495
Od: Pon sie 21, 2006 14:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 25, 2006 0:41

Rozważyłam za i przeciw , i wiem , że rozczaruję wszystkie osoby , które tu pisały. Mam 12 -letnią sukę i rocznego kota . I tak naprawdę nie nie mam doświadczenia w dokacaniu się . Kuba jest moim pierwszym w zyciu kotem , którego wychowałam od 6 tygodnia życia . Udało mi się to w dużym stopniu dzięki temu forum i wielu cennym radom , ktore tu wyczytałam . I nie wzięłam go , by mieć zadbanego koteczka , ale dlatego żeby uratować mu życie , bo urodził sie na śmietniku , miał koci katar i świerzb i podobnie jak teraz o Henryku , nie mogłam mysleć o niczym innym , jak tylko o tym , że pozostawiony na pastwę losu zginie . Nie byłam kociarą , ale nie potrafiłam być obojętna na fakt , ze leży tam chory , bezdomny w kartonowym pudełku . Prawie dwa miesiące trwało , zanim zaakceptowała go suka .
W moim domu zawsze były psy , więc na tym gruncie czuję się o wiele pewniej . Boję się z niewiedzy , jak mogłoby wyglądać dokocenie się w obecnej sytuacji , gdy jest pies , kot i miałby pojawić się drugi dorosły kot .Wiem , że dla osób , które mają więcej kotów , jest to może niepojęte , ale i one powinny zrozumieć , że im ze względu na większe doświadczenie jest łatwiej podejmować takie decyzje .
Trudno jest mi podjąć decyzję na tak , bo nie jestem w stanie przewidzieć , kiedy i czy w ogóle zwierzaki zaakceptowałyby się .
Gdyby Henryk miałby moim pierwszym kotem , wzięłabym go bez wahania , ale boję się , że mam zbyt małe doświadczenie , jesli chodzi o wprowadzanie do domu drugiego kota . Nie mogę wziąć urlopu , by nadzorować ich "docieranie się" , bo taką mam specyfikę pracy , że urlop mam tylko w określonym czasie.
Jestem zła na siebie , że nie umiem teraz podjąć takiej decyzji jak rok temu . Czuję się fatalnie , że zawiodłam .
Obrazek

Zuzia1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1529
Od: Śro lip 05, 2006 12:43

Post » Sob lis 25, 2006 11:59

Nikt nie ma Zuzia do Ciebie pretensji. Na pewno chciałaś dobrze. Szukaj może wśród znajomych może ktoś przygarnie Henryka dopóki nie jest za późno.

Hanek

 
Posty: 495
Od: Pon sie 21, 2006 14:52
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 43 gości