A ja tak sobie myślę, że smętny nieco ten wątek mi się zrobił. No bo co można napisać jak kotulec chory i chory.... A ona biedaczka, tyle przeszła... Naprawdę mało który kot by wytrzymał te ciągłe kąpiele+ siedzenie 10 minut z szamponem, smarowanie, wyciananie i wszystkie inne co nam się po drodze przydarzyło. Mela
nigdy nie wykazała żadnej agresji. I jeszcze te wizyty u weterynarzy... Pozwolę sobie napisac parę słów na ten temat: ja wiem, że lek trzeba podac szybko i zdecydowanie, ale czasem miałam wątpliwości co do tego, czy nie dałoby sie delikatniej... Nawet kiedy prosiłam, żeby obchodzić się z nią delikatniej, tłumaczyłam, że wiele przeszła... Ehhh, niewiele to zmieniało. Ale wiem, że całe te zabiegi wiele ją kosztowały. I kiedy mówię: "Mela, nigdy więcej grzyba" myślę o tym właśnie. Bo teraz Mela boi się gdy ją niosę łazienki ( Mam nadzieję, że Ryśka mnie nie powiesi jak to przeczyta...), obawia się, że zaraz będzie kąpiel. I to jest bardzo smutne - dla mnie i dlatego mam szczerą nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie musiała przez to przechodzić...
Jak sobie przypomnę jak patrzyła na mnie mokra, jaka była zła "po"... Jak wytłumaczyć kotce, że mi tez jest przykro, że to robię, że musze to robić, inaczej będzie jeszcze gorzej... Dobrze, że chociaż antybiotyk udawało się przemycić w jedzeniu...
Myślę, że zawsze jest przy bolesnych/niemiłych zabiegach pytanie - ile można/trzeba? My na szczęscie wyszłyśmy z tego, ale... To nie tak, że nie ma śladu. Mela potrzebuje teraz duużo czułości, komfortu by znów "odżyć". Teraz nad tym pracujemy...
No, to tak na podsumowanie tych ostatnich miesięcy.
A teraz myślimy do przodu
Mela potrzebuje bardzo dobrego domku, wszelka pomoc w szukaniu mile widziana! Być może znacie świetny domek ale o tym jeszcze nie wiecie ? Dobrze się zastanówcie
W każdym razie podsumujmy zalety Meli:
- Śnieżnobiała kotka, z nielicznymi czarnymi znaczeniami pięknie kontrastującymi z kolorem właściwym. Oszałamiające, zielone oczy o migdałowym kształcie.
- Kotka absolutnie spokojna. Koci hippis z mottem przewodnim miłość-spanie- jedzenie (hmm...do spania i jedzenia jeszcze wrócimy). Zero zgresji wobec mnie, pokojowe stosunki z innymi kotami i wysoki poziom tolerancji dla psów (ekhm, jamnika znaczy się).
- Kot-flegmatyk. Jak pisałam - kot idealny dla tych, którzy lubią swoje firanki i nie zamierzają ich zmieniać, przy wygospodarowaniu małego miejsca na parapecie ( Mela lubi parapety) istnieją spore szanse, że kawiatki będą żyły. Za piłeczką/wstążeczką/ Mela chętnie pogoni przez chwilkę, potem będzie obserwować z bezpiecznej odległości.
- Spanie... Taaa... Ten kot uwielbia spać, najbardziej przy człowieku. W czasie popołudniowych drzemek bliziutko przy człowieku, przytulony, nocą w nogach, nad ranem przychodzi się przywitać... Słodkie. Świetny towarzysz na film i do łóżka
- Zero marudzenie przy jedzeniu: wciąga wszystko niczym odkurzacz i prosi o więcej. Szczytowy wyczyn: podkradzenie obsmażonej cukinii

I skonsumowanie. O wątróbkach nie wspomnę. No i troszkę przy jedzeniu trzeba pilnować, żeby nie wyżerała innym ( nawet psu, co się zdarzało ku dezorientacji jamika). Ale dzięki takie polityce mam następną zaletę:
- Kochanego ciała nigdy dość czyli kot, który ma czym ogrzewać

Mela stara się osiągnąć idealny kształt kota, czyli koło.
Uff... Teraz musze się skupić i pomyśleć o czym zapomniałam napisać
