Kolejne polowanie nieudane
Najpierw łapałam sama i jedna kicia nawet chętnie wchodziła do transportera, ale odskakiwała ile razy chciałam ją zamknąć...
Potem z karmicielką i to dopiero była klapa - żadna kicia nie podeszła tak by móc ją schwytać.. Potem koty były już najedzone i miały nas w nosie. Owszem - chodziły nawet za nami, ale trzymały bezpieczną odległość.
No niech to... Ruda piękność nadal nie urodziła, ale karmicielka się uparła, że ma urodzić. A ją można było stosunkowo łatwo złapać.
W mojej pamięci zakodowało się, że są jeszcze do sterylki:
- ruda piękność
- szara, która urodziła jakiś czas temu
- trzy czarne pod prosektorium
- dwie bure (obie w ciąży) pod izbą przyjęć
- szarorudawa w piwnicy otwartej
- dwie młode, szare kicie w piwnicy koło portiera (jedna z plamką na nosie)
To jest 10 kotek - nie wiem jak sobie z tym łapaniem poradzimy... Karmicielka nie zdaje egzaminu, robi to trochę za topornie - wypatrzona kicia od razu wie, że coś nie gra.
Nic to - chyba dopiero po swiętach część dalsza akcji.
Przy okazji dowiedziałam się o dwóch innych kotkach - jakaś kobieta wprowadziła się bezprawnie do kamienicy (niedaleko szpitala), która ma być wyburzona w tym miesiącu i teraz z dwoma kotkami znajdzie się na ulicy...