Kochani, nie moge sie pozbierać. Bardzo Wam dziekuje za ciepłe słowa.
Liczyłam, ze przyjdzie.
Zresztą TŻ gdy ostatnio go widział, powiedział: tak bardzo chciałbym mu zycie przedłużyć
Złapmy go jakoś.
No i łapanka sie odwlekała, nie trafialiśmy na niego.
W miedzyczasie w łazience siedział Fil.
Ja wiem, że wszystkich nie da rady ratować, ale to, co sie pod ręka czasmi ma, to przy dobrej strategii można.
Bedzie nam go brakować.....bardzo....
Miał taki wdzieczny pyszczek, okragły.
Gdy go po raz pierwszy zobaczyliśmy kilka lat temu, to oddech wstrzymywaliśmy by sie nie spłoszył, a buzie nam sie cieszyły. Taka piekna morda do nas przyleciała

Wypatrywaliśmy go przy kazdej wizycie.... a nie wiedzieliśmy, że on ma działkowy dom, działkowego opiekuna. Dostawał jeśc i to pewnie nie zawsze, i na tym koniec.
Ubolewam, że działkowe koty gdy zachoruja to w wiekszości przypadków nie mogą liczyć na właściciela działki
Znalazłam jeszcze kolejne, ostatnie zdjecia.
Żegnaj Rudziaszku
