Mój koci narkotyk :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob wrz 30, 2006 20:31

Drugą zabaweczką jest taka miotełka. Piórka na patyczku. Istne szaleństwo. Napoczątku uciekały na widok tej zabawki, a teraz szaleją szaleją szaleją :D
Obrazek

czakirta

 
Posty: 511
Od: Sob sie 05, 2006 0:12
Lokalizacja: Warszawa - Szmulki

Post » Śro lis 01, 2006 2:18

Minęło już niemal trzy tygodnie od operacji Tinki.
Usunięto obie listwy mleczne, rozległe szycie, niesamowity ból. Przetrwałyśmy, udało się.
Kilka dni po zabiegu zaczęło się paprać. Antybiotyk, zastrzyki, jodynowanie. Przetrwałyśmy, udało się.
Teraz biegamy już bez kubraczka, wszystko się pięknie goi, a Tinkę czeka kolejna operacja...
Przetrwamy, uda się!

Obrazek Obrazek
Obrazek

czakirta

 
Posty: 511
Od: Sob sie 05, 2006 0:12
Lokalizacja: Warszawa - Szmulki

Post » Śro lis 01, 2006 2:29

Czas mija, koty rosną, rozwijają się, dorastają. W pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się czy czegoś nie przeoczyłam - czy moje "kociaki" nie zrobiły czegoś, czego kociaki robić nie powinny ;) Zaczęłam obserwować Emilkę. Okrągły brzuszek wydawał mi się dość podejrzany. Zabrałam ją do lecznicy (potencjalnego sprawcę również hehe). Na szczęście na usg nie wyszło to, czego się obawiałam... :D Brzuszek okazał się tłuszczykiem, a ja odetchnęłam z prawdziwą ulgą ;) Korzystając z okazji dr AŻ pozbawiła moją dziewczynkę tego i owego i teraz biegamy sobie w zielonym kubraczku i czekamy na wygojenie malutkiego otworka w brzuszku :)

Obrazek Obrazek
Ostatnio edytowano Pt gru 15, 2006 1:44 przez czakirta, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek

czakirta

 
Posty: 511
Od: Sob sie 05, 2006 0:12
Lokalizacja: Warszawa - Szmulki

Post » Śro lis 01, 2006 2:36

Razem z Emilką do lecznicy pojechał Królewicz i jego też tam nie oszczędzono heh :P
Stracił jajeczka. Tak naprawdę jednak to nie to było jego największym zmartwieniem... Na kolejnej projekcji RTG nóżka wyszła jeszcze gorzej niż poprzednio i stanęliśmy przed okropnym dylematem - to już ten moment, czy jeszcze czekamy... Postanowiłyśmy z dr AŻ jeszcze poczekać i narazie mój Królewicz został pozbawiony paskudnej, martwej kości z nóżki. Kość wyglądała jakby została przetrawiona przez psa, zakopana i przypadkiem znaleziona po jakimś czasie... Nie żartuję. Niestety. Za jakiś czas zobaczymy co będzie się działo, i od tego zależeć będzie los nóżki. Najbardziej jednak niesamowite było to jak bardzo musiało go to boleć przed operacją. Nawet ból pooperacyjny nie był tak silny... Chłopczyk rano obudził się we wspaniałym humorze (w przeciwieństwie do Emilki), zaczął się bawić i polować na moje dłonie... Chodzi teraz w opatrunku usztywniającym, a my czekamy...

Obrazek Obrazek
Zdjęcia zrobione dwa tygodnie po operacji.
Na pierwszym widać brak kolanka (ale przynajmniej nóżka nie boli :roll: ). Na drugim zwróćcie uwagę na wielkość tylnej łapki (chorej) w stosunku do kota (jest "nieco" mniejsza).
Ostatnio edytowano Wto lis 14, 2006 2:32 przez czakirta, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

czakirta

 
Posty: 511
Od: Sob sie 05, 2006 0:12
Lokalizacja: Warszawa - Szmulki

Post » Śro lis 01, 2006 18:42

To kociaki pewnie nie zadowolone z wizyty u weta :D A co tam u Lady? bo tak słodko w tym podpisie wygląda ;)
Pozdrawiam razem z Futrem ;)
Gdyby można było skrzyżować człowieka z kotem, skorzystałby na tym człowiek, a stracił kot.

Aniołek_

 
Posty: 2489
Od: Pon sie 14, 2006 17:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lis 12, 2006 15:16

Campari. Lady Campari. Moja dziewczynka, nikomu jej nie oddam - pamiętacie jak pisałam?
Otóż stało się całkiem odwrotnie :oops:

Kiedy przyjechała Tinka, w domu zaczęło robić się coraz ciaśniej. Nie do końca oswojona Campari zaczęła mnie coraz częściej unikać, a ja nie miałam dla niej czasu...

Wkońcu któregoś dnia usiadłam, zaczęłąm się zastanawiać, myśleć myśleć myśleć i wymyśliłam :idea: Za kilka dni moja mama miała mieć imieniny, świetna okazja, świetny pomysł - pomyślałam... Wiedziałam, że dla Campari lepiej będzie gdzieś, gdzieś gdzie ktoś będzie miał dla niej czas, usiądzie weźmie ją na kolana, oswoi...

"Nie ma lepszego miejsca niż rodzinny dom" - mawiają, i ja zgadzam się w 100% z tą teorią, tym bardziej, żę to jest jedyne miejsce gdzie nie miałabym oporów oddać żadnego zwierzaka z mojego stadka :roll:

Narobiłam zakupów, wielka kuweta, tona najlepszego żwirku, masa żarcia, zabaweczki... Spakowałam kota i ruszyłam w podróz. Podróż na południe Polski, do rodziców.
Szok. Niesamowity szok na twarzach rodziców, że przyjechałam, jeszcze większy na widok Campari :twisted:
W sumie nie spodziwałam się tak przychylnej reakcji z ich strony :) Leidunia została.

Napoczątku była bardzo zestresowana, nowe miejsce, nowi ludzie, nowy KOT!!!! O to się dziewczynce nie spodobało najbardziej. Prychanie, fukanie, kocie obelgi w kocim języku...

Czas. Tego potrzebowała maleńka żeby przekonać się, że trafiła do raju na Ziemi, oazy gdzie ludzie mają największe serduszka, gdzie będzie najszczęśliwsza pod słońcem...
Dzisiaj razem z koteczką moich rodziców stanowią parę nierozłącznych przyjaciółek, razem śpią, nawzajem się myją, razem jedzą i razem biegają tupiąc jak dwa rozwścieczone słonie :D :lol: :D

A co na to moi rodzice? "Kampari. Nasza Kamparka" :)

Obrazek Obrazek
Ostatnio edytowano Wto lis 14, 2006 2:47 przez czakirta, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

czakirta

 
Posty: 511
Od: Sob sie 05, 2006 0:12
Lokalizacja: Warszawa - Szmulki

Post » Nie lis 12, 2006 16:11

...chyba bajki tu wysmażasz, co? :twisted: takie z dobrym zakończeniem... że aż mam oczy mokre...
:1luvu: :1luvu: :1luvu:
Obrazek

Fri

 
Posty: 6301
Od: Śro sty 25, 2006 17:02
Lokalizacja: wpół do Wisły ;) wpół do Brdy ;P

Post » Nie lis 12, 2006 21:46

No to słodka Camparii ma super domek, kumpele a ja sie doczekałam zdjęcia :lol:
Gdyby można było skrzyżować człowieka z kotem, skorzystałby na tym człowiek, a stracił kot.

Aniołek_

 
Posty: 2489
Od: Pon sie 14, 2006 17:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lis 13, 2006 10:25

Śliczna dziewczyna :) i chyba dość mocno urosła ;)
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18770
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pon lis 13, 2006 11:04

Wzruszające opowieści, super wątek - i fajne zwierzaki, czakirto. 8)

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pon lis 13, 2006 15:37

Dużo głasków dla Tinki :) niekoniecznie po brzusiu, po boczkach na razie
Kamparka nieźle wyrosła i... nieźle trafiła 8)
A młodzieży lepiej nie zostawiać w pustej chacie bez przyzwoitki... :wink:
oby się dobrze wszystko i wszystkim goiło

Majszczur

 
Posty: 1062
Od: Śro mar 29, 2006 13:31
Lokalizacja: Warszawka... po prostu

Post » Pon lis 13, 2006 15:55

Czakirta masz pozdrowienia od Olka ,podobno zasypia na pleckach z brzuszkiem wystawionym do głaskania

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Wto lis 14, 2006 1:57

Uuuuu Wycałować mi tu mojego "Chrześniaczka" Oleczka po noseczku i pysiaczku proszę :D :D

A Kamparka, proszę Państwa oto mój kawał kobity :)
(wiek: 4 miesiące. wielkość: dorosła kotka...)

Obrazek Obrazek
Obrazek

czakirta

 
Posty: 511
Od: Sob sie 05, 2006 0:12
Lokalizacja: Warszawa - Szmulki

Post » Wto lis 14, 2006 2:39

Teraz powinnam pisać już kolejne historie (troszeczkę się nazbierało :oops: ), ale najpierw pochwalę się dziewczynką - popatrzcie jak pięknie wygląda Tineczka miesiąc po operacji:

Obrazek Obrazek

A jutro kolejna operacja... brrrr... :?
Obrazek

czakirta

 
Posty: 511
Od: Sob sie 05, 2006 0:12
Lokalizacja: Warszawa - Szmulki

Post » Sob lis 25, 2006 17:23

Coraz częściej mam wrażenie, że mój Guteczek jest jakiś nie teges... Że nie tylko zepsuta nóżka jest jego problemem... Z dnia na dzień coraz bardziej zaczyna niepokoić mnie jego psychika.
Bo czy to normalne, że kot chodzi z wyciągniętym językiem (sen to normalka), żeby ganiał swój własny ogon, żeby bił rózne przedmioty, żeby łapał wyimaginowane muchy, żeby zapominał, że nie jest w kuwetce...
Czasami jest tak, że przednimi łapkami wejdzie do kuwetki i wtedy chyba myśli już, że jest w niej cały, bo zasikuje mi łazienkę...
Oprócz tego zapomina mu się, że leży np. na parapecie, zdarzyło mu się kilka razy z niego spaść...

Mój maleńki bezbronny kociaczek, Guteczek. Potrafi czasem sobie usiąść i patrzeć mi w oczy, i siedzieć i patrzeć, i patrzeć, i patrzeć... Taki autystyczny kot :wink:
Obrazek

czakirta

 
Posty: 511
Od: Sob sie 05, 2006 0:12
Lokalizacja: Warszawa - Szmulki

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, egw, Gosiagosia i 96 gości