Bardzo długo nie potrafiłam przekonać moich kotów do jedzenia domowego mokrego. Albo suche, albo puszki - tylko to uznawały. Dla mnie był to dylemat. Samo suche jakoś nudziło się, czekały na mokre, dobre puszki wychodziły jak dla mnie stanowczo za drogo, a tanie... no cóż, każdy wie co to jest za badziewie. Ostatnio zaparłam się, muszą się nauczyć i już. Może to być nawet samo mięsko, bo i tak mokre to tylko dodatek, potem suche, więc nie przebiałczą się samym mięskiem. No i udało się

. Najpierw mieszałam z konserwą, a teraz wchodzi jak złoto. Różnie - przemrożone serduszka, czasem wołowinka, gotowana wątróbka, gotowane obrane z kostek skrzydełka (z dodatkiem marchewki), sparzona rybka (mintaj), raz na jakiś czas, naprawdę rzadko puszeczka tuńczyka w sosie własnym. A jako dodatki do polizania jogurt, twarożek, odrobina mleka (nie mają sensacji) itp. A potem już suche (Sanabelle, Acana, Pro Plan, na zmianę, zależy co kupię). Cenowo jesteśmy absolutnie do przodu. Tym bardziej że szukam promocji (wcale nie kupuję w marketach, ale wiem, gdzie są super promocje kurczaków, gdzie dość tanio wołowe itd). Np. wczoraj dostałam po promocyjnej cenie śliczne serduszka indycze - 3,50 za kg. Kupiłam za 4 zł z groszami i zamroziłam na cztery całkiem pokaźne porcje. Na dzień wyjdzie złotówka z groszami - samego mięska (z tego co czytałam mięsień sercowy to bardzo zdrowe mięsko). Jaką za to dostałabym puszkę? Chyba taką z Biedronki na przykład. Skrzydełka podobnie - w tych "moich" sklepach bardzo często poniżej 3 zł za kilogram. Niech na raz pójdzie pół kilo (dużo kostek odpada), to i tak nie całe 1,50 dziennie.
Oczywiście poszczególne koty mają różne upodobania, np. Agatka absolutnie preferuje mięsko surowe, podobnie Babunia, z kolei Okruszka jeżeli już, to gotowane itd. Ale zawsze jest w zapasie suche, więc jeśli któreś nie chce, to tego dnia je tylko suche i też nic się nie dzieje.
No więc cieszę się bardzo bo wiem, że jedzą teraz i zdrowo i zarazem oszczędnie
