Powinnam czytać notatki na psychologię społeczną ale co tam, historii moich futer ciąg dalszy.
Więc będąc na wakacjach u mamy i ojczyma w Madrycie, przeglądałam jak zwykle ogłoszenia adopcyjne- szukała kumpela, a ja coraz bardziej się zastanawiałam czy rzeczywiście nie było by lepiej gdyby Franek miał jakieś towarzystwo... wiedziałam że powiadomienie rodziny nie wchodzi w gre bo dostałabym absolutny zakaz pod karą odcięcia funduszy. Ale zobaczyłam murzyniątka- były takie śliczne, malutkie... i była czarna dziewczynka

postanowiłam! i stwierdziłam że rodzicom powiem że ją znalazłam pod blokiem (i tak też zrobiłam). Wiedziałam że koszt będzie podobny, bo po Franku i tak połowe mokrego wywalałam bo hrabia nie chciał jeść

Napisałam do Kasi D. i czekałam, bo mała była do odbioru za miesiąc. Troszkę się przeciągnęło bo nie było transportu, ale w końcu telefon- mała będzie w Gdańsku następnego dnia! Umówiłam się z koleżanką że jedziemy! Pojechałyśmy, dotarłyśmy na miejsce. Była malutka! miałam transporterek ale Kasia1 powiedziała że zimno itd, więc mała za pazuche

przestała się trzęść i zasnęła
Kiedy już weszłam do domku, Franek już czekał. Pokazałam mu jego siostrzyczkę, dotknęli się noskami

zaniosłam Ryśkę do kuwety, zrobiła dużżżże sioooo. Troszkę zjadła. I pobiegła zostawić w kuwecie numer 2. Zaczęła zaczepiać Franka który przed nią uciekał

taki duży a dał się sterroryzować takiej gówniarze, i to babie

malutka spała ze mną, i pięknie mruczała
