Kociaki mają dom ich chora mama, również znalazła domek.

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob lis 04, 2006 1:54 Kociaki mają dom ich chora mama, również znalazła domek.

SOS wydawało mi się, że sobie jakoś poradzę, ale niestety nieporadziłam sobie. Koteczkę, którą przygarnęłam w lipcu na tymczas jest cały czas u mnie i strasznie cierpi.
Mieszkam w mieszkaniu z gromadką zwierząt, a jak stwierdziła pani weterynarz brak wolności doprowadził koteczkę do depresji i różnych powikłań zdrowotnych.
Ok. dwuletnia koteczka przeszła w swoim, życiu już tak wiele cierpień (o czym piszę w późniejszych postach) Czy naprawdę nie ma ona szans na bezpieczny i wychodzący domek?

Do jej kociaków uśmiechnął się los i wszystkie znalazły dom?


A oto jak zaczęła się historia kociej rodzinki:
W lipcu przygarneliśmy koteczkę mieliśmy szybko znaleź dla niej dom, ale się to trochę przedłużyło.
Dlaczego?
Sami zobaczcie!
Maluchy urodziły się 25 lipca są szczęśliwe, zdrowe, zaszczepione i odrobaczone.
Nikt nie musiał uczyć ich czystości bo jak tylko potrafiły chodzić to
zaraz znalazły kuwete.
Są naprawdę wspaniałe i komunikatywne, a na mamusim mleczku i royalku bardzo szybko rosną.


Najodważniejszy i zawsze pierwszy to kocurek Brutusek!
Obrazek

Następna to najbardzej ze wszystkich wstydliwa Perłka.
Obrazek

Kolejna koteczka to wesoła Iskierka
Obrazek

Ten czarny diabełek to ich przybrany, młodszy braciszek, którego kocia mamusia przygarneła i wykarmiła.
Obrazek

A to mamuśka, czyli moja królewna, która dzielnie walczyła o swoje maluchy.
Dlaczego szukam dla niej domu?
Bo taka rola tymczasowego domku.
Bo ciężko jej znieść towarzystwo moich dwóch psów i czterech dorosłych kotów.
Cały czas boi się o maluchy i gotowa jest poświęcić swoje życie by je bronić przed każdym niebezpieczeństwem (w tym moimi zwierzakami).

Obrazek

Dla kociaków szukam wyjątkowych domów,
gdzie nowi opiekunowie będą o nie dbać i maksymalnie rozpieszczać.


JEŻELI TYLKO JESTEŚ W STANIE ZAOPIEKOWAĆ SIĘ TYMI WSPANIAŁYMI CUDAMI TO DZWOŃ:
0601-294-064
TYCHY
Ostatnio edytowano Pon mar 26, 2007 22:55 przez Gaga, łącznie edytowano 11 razy

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

Post » Sob lis 04, 2006 19:26

Diabełek jest już w nowym domu, reszta kociaczków dalej czeka!

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

Post » Sob lis 04, 2006 22:34

A to pierwsze zdjęcie z nową opiekunką! Obrazek

A to z nowym przybranym braciszkiem!

Obrazek

Prawda, że malec ma szczęście?!
Napiszę Wam jeszcze, że przybrany braciszek diabełka gościł już na tym forum.
Swego czasu jako jedyny z ocalałych kociąt chorych na panleukopenie szukał domu i znalazł!
Znalazł najlepszy dom jaki tylko można sobie wymarzyć.
Ma ciepło, miłość, wyrozumiałość, a teraz jeszcze nowego braciszka.


Tyle o DIABEŁKU, a na dom czeka jeszcze ISKIERKA, PEREŁKA, BRUTUS i ich MAMUŚKA!
_________________

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

Post » Sob lis 04, 2006 23:38

a dlaczego matka nie została wykastrowana jeszcze w ciąży? Warto to choć teraz zrobić- powtórka z rozrywki nie będzie ani dla niej, ani dla ogółu kotów najlepszym wyjściem. Nie zostawiałabym tego docelowemu domkowi, różnie z tym bywa, a koty później cierpią.

I nie krzycz tym czerwonym wielkim pismem, źle się to czyta.
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Nie lis 05, 2006 0:55

Aga ma zły humor! :)

Aga ja nie krzyczę ja się cieszę, bo maluch naprawdę trafił w bardzo dobre ręce.

Dlaczego mamuśka nie była wykastrowana jeszcze w ciąży, bo szczerze mówiąc nie wiedziałam, że jest w ciąży. Kiedy ją zabrałam z ulicy została jeszcze tego samego dnia przebadana przez weterynarza, który stwierdził że kotka nie jest ciężarna.
Szczerze mówiąc poszłam do nich później z reklamacją :D , ale mi jej nie uznali :D

Mój brak doświadczenia też odegrał tu dużą rolę.

Jednak teraz mam wspaniałe i zdrowe maluchy, które mogą dać innym wiele radości.

Czy wykastruję mamuśkę tak jak wiele innych kociaków, które u mnie były?
Na razie nie, a dlaczego to już ci tłumaczę.
Po pierwsze mamuśka jeszcze karmi.
A po drugie to obecnie cierpię na ogromny brak kasy.

Ale obiecuję, że jak okradnę bank lub w inny sposób zdobędę pieniądze to na pewno ją wykastruję, chyba że wcześniej znajdzie się ktoś kto ją przygarnie i o nią zadba.

Aga zapewniam cię, że zwierząt nie wydaję każdemu.
Jednym z warunków podpisywanej z przyszłym opiekunem umowy jest obowiązkowa kastracja.
Już dwóm rodzinom odmówiłam wydania kociaków, gdyż nie dopuszczali myśli o tym zabiegu.

Aguś uśmiechnij się i nie szukaj winnych ja się od razu poddaję :oops:

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

Post » Nie lis 05, 2006 1:29

Gaga pisze:Aga ma zły humor! :)

Aga przemokła na demonstracji i boi się, że się przeziębi :(

Aga ja nie krzyczę ja się cieszę, bo maluch naprawdę trafił w bardzo dobre ręce.

Cieszę się razem z Tobą :) tylko naprawdę czyta się to nie najlepiej ;)

Dlaczego mamuśka nie była wykastrowana jeszcze w ciąży, bo szczerze mówiąc nie wiedziałam, że jest w ciąży. Kiedy ją zabrałam z ulicy została jeszcze tego samego dnia przebadana przez weterynarza, który stwierdził że kotka nie jest ciężarna.
Szczerze mówiąc poszłam do nich później z reklamacją :D , ale mi jej nie uznali :D

Usprawiedliwiam- niestety takie pomyłki się zdarzają, nie wiem, czy weta też nie trzeba usprawiedliwić... czasami bez USG trudno się zorientować...
Mój brak doświadczenia też odegrał tu dużą rolę.

To nie takie proste wymacać ciążę samemu, ja sama nie wiem, czyby mi się udało (swoją drogą jestem przewrażliwiona na tym punkcie i zdarzyło mi się podejrzewać o ciążę... psa samca :oops: :oops: )
Jednak teraz mam wspaniałe i zdrowe maluchy, które mogą dać innym wiele radości.

Rozumiem, ale i nie popieram, sama wiesz dlaczego. Choć w sumie lepiej, niżby miały być chore ;)

Czy wykastruję mamuśkę tak jak wiele innych kociaków, które u mnie były?
Na razie nie, a dlaczego to już ci tłumaczę.
Po pierwsze mamuśka jeszcze karmi.
A po drugie to obecnie cierpię na ogromny brak kasy.

Ale obiecuję, że jak okradnę bank lub w inny sposób zdobędę pieniądze to na pewno ją wykastruję, chyba że wcześniej znajdzie się ktoś kto ją przygarnie i o nią zadba.

OK, nie obiecuję, że pomogę z aukcjami, bo w kolejce czeka sporo chętnych, ale może... :) zobaczę, jak mi się ułoży.

Aga zapewniam cię, że zwierząt nie wydaję każdemu.
Jednym z warunków podpisywanej z przyszłym opiekunem umowy jest obowiązkowa kastracja.
Już dwóm rodzinom odmówiłam wydania kociaków, gdyż nie dopuszczali myśli o tym zabiegu.

Aguś uśmiechnij się i nie szukaj winnych ja się od razu poddaję :oops:

już się uśmiecham, widzę, że naprawdę całym Twoim sercem zawładnęły koty :D ja jeszcze staram się nieprzekonanych przekonywać, dlaczego warto kastrować, ale czasami po prostu się nie da :(

maluchy są prześliczne, ale i tak najładniejsza jak dla mnie mamusia :D Chyba jakiś malarz ją pędzlem na pyszczku ochlapał ;) :love:
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Pon lis 06, 2006 2:56

Aguś jak zdrówko? :D

Szczerze mówiąc nie mam pretensji do weterynarzy. Po prostu stało się.
Zresztą dużo też w tym mojej winy, gdyż kiedy zabiedzona kotka zaczęła tyć to ja to uznałam za normalne. Dlaczego? A no dla tego też, że kiedy przygarnęłam kiedyś kocurka i zaczął tyć w nienaturalny sposób to ja go po kilka razy sprawdzałam czy na pewno jest kocurkiem. Przy kocurku byłam przewrażliwiona do przesady, a przy kotce mój rozum poszedł spać. W końcu co w tym takiego dziwnego że wychudzony kot nabiera ciała. :twisted:
Ale ze mnie osioł ..... prawda?
Cóż może kiedyś zmądrzeję? :?

Aga masz rację całą moją osobą zawładnęły koty :twisted: i dlatego myślę, że te zwierzaki powinny trafić na listę środków uzależniających.
Niestety w moim przypadku zerwanie z nałogiem jest niemożliwe. :wink:

Aguś dzięki za chęć pomocy przy kastracji, ale ja doskonale zdaję sobie sprawę co to znaczy zdobywać pieniądze na leczenie kotów i na sterylizację więc nie chciałabym cię obciążać. Jednak trzymaj za mnie kciuki bo jak mi wyjdzie jeden plan to moje problemy częściowo się rozwiążą.

Co do mamuśki to się zgadzam z Tobą w 100% i dlatego przy następnym poście napiszę o niej trochę więcej!!!

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

Post » Wto lis 07, 2006 17:13

Gaga pisze:Aguś jak zdrówko? :D

dziękuję, trochę zachrypłam od krzyczenia, ale ogólnie ok :D

Szczerze mówiąc nie mam pretensji do weterynarzy. Po prostu stało się.
Zresztą dużo też w tym mojej winy, gdyż kiedy zabiedzona kotka zaczęła tyć to ja to uznałam za normalne. Dlaczego? A no dla tego też, że kiedy przygarnęłam kiedyś kocurka i zaczął tyć w nienaturalny sposób to ja go po kilka razy sprawdzałam czy na pewno jest kocurkiem. Przy kocurku byłam przewrażliwiona do przesady, a przy kotce mój rozum poszedł spać. W końcu co w tym takiego dziwnego że wychudzony kot nabiera ciała. :twisted:
Ale ze mnie osioł ..... prawda?
Cóż może kiedyś zmądrzeję? :?

Nie osioł, bo ja bym zrobiła tak samo, tylko pewnie bym USG kazała zrobić, albo teraz tak gadam. Oczywiste jest, że zabiedzony zwierzak, tak samo jak zabiedzony człowiek, szybko przy obfitości pokarmu nabiera masy.

Aga masz rację całą moją osobą zawładnęły koty :twisted: i dlatego myślę, że te zwierzaki powinny trafić na listę środków uzależniających.
Niestety w moim przypadku zerwanie z nałogiem jest niemożliwe. :wink:

jesteś częścią wielkiej społeczności kociarzy- a czworonożny futrzasty narKOTyk nie szkodzi zdrowiu, jak nie masz alergii- odwyków się nie przewiduje :twisted:

Aguś dzięki za chęć pomocy przy kastracji, ale ja doskonale zdaję sobie sprawę co to znaczy zdobywać pieniądze na leczenie kotów i na sterylizację więc nie chciałabym cię obciążać. Jednak trzymaj za mnie kciuki bo jak mi wyjdzie jeden plan to moje problemy częściowo się rozwiążą.

Trzymam kciuki, w razie czego coś postaram się wysupłać :)
Co do mamuśki to się zgadzam z Tobą w 100% i dlatego przy następnym poście napiszę o niej trochę więcej!!!

Czekam, bo pięknota z niej nie z tej ziemi :D
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Wto lis 07, 2006 22:20

Podobno na chrypkę jest dobry syrop z cebuli. :P

Szczerze mówiąc to jestem ciekawa coś ty tak krzyczała, żeś gardełko nadszarpnęła.

Co do opisania mamuśki to przepraszam zrobię to później bo dorwał mnie globus i głowa mi pęka. :twisted:

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

Post » Śro lis 08, 2006 19:48

Gaga pisze:Podobno na chrypkę jest dobry syrop z cebuli. :P

Szczerze mówiąc to jestem ciekawa coś ty tak krzyczała, żeś gardełko nadszarpnęła.

Syrop z cebuli pamiętam z dzieciństwa :) A co krzyczałam? Żeby nie zakazywać całkowicie aborcji, że pomysł LPR, aby i dzieci z gwałtu, i z ciąży będącej zagrożeniem życia matki przychodziły koniecznie na świat, jest niedorzeczny. :idea: nie wiem czy to coś da, ale nie chcę się denerwować, że ktoś próbuje mi narzucić, żebym oddała za kogoś innego życie :roll:
Co do opisania mamuśki to przepraszam zrobię to później bo dorwał mnie globus i głowa mi pęka. :twisted:

Nie ma problemu :) Swoją drogą rzadko widuje się TAK śliczne koty :D
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Wto lis 14, 2006 2:11

Przepraszam za nieobecność, ale migrena niestety nie chciała mi przejść w ciągu jednego dnia, więc trzymałam się od komputera jak najdalej.:evil:

XAgaX pisze:
Gaga pisze:A co krzyczałam? Żeby nie zakazywać całkowicie aborcji, że pomysł LPR, aby i dzieci z gwałtu, i z ciąży będącej zagrożeniem życia matki przychodziły koniecznie na świat, jest niedorzeczny. :idea: nie wiem czy to coś da, ale nie chcę się denerwować, że ktoś próbuje mi narzucić, żebym oddała za kogoś innego życie


Szczerze mówiąc myślę, że kobieta, która znajdzie się w trudnej sytuacji potrzebuje przede wszystkim wsparcia rodziny, przyjaciół, psychologa, a nie nagonki i policjanta.

A teraz chciałabym wam napisać historię kociej mamusi.
W dniu, kiedy spotkałam mamusię byłam z trójką psów u weterynarza.
Z pierwszego piętra gdzie znajduje się gabinet, zobaczyłam zabiedzoną koteczkę, która zaczepiała przechodniów. Jak się później dowiedziałam bezskutecznie przymilała się do wszystkich od paru dni. Niestety koteczka miała pecha, bo trafiła na mnie i mój zwierzyniec, którego potwornie się wystraszyła. Koteczka zamieszkała w mojej łazience, która stała się dla niej azylem. Nie chciała z niej wychodzić, bała się psów, kotów, a nawet nas. Syczała i przez wiele dni nie pozwoliła się pogłaskać. Z przymilnej koteczki stała się dzikim i wystraszonym kociakiem.
Powoli jednak nabierała do nas zaufani, zaczęła coraz częściej opuszczać swój azyl, aż nadszedł dzień porodu. W tym dniu nie pozwoliła mi od siebie odejść nawet na krok. Musiała się potwornie bać. Stałam się więc świadkiem narodzin kociaków i jej ogromnego bólu i cierpienia. Rodziła przez wiele godzin. Pierwsze urodzone maluchy przyczepione były już do sutków i ssały mleko, a ona w tym samym czasie rodziła następne kociaczki. Poród w panujące wtedy upały strasznie ją wycieńczył. Miała poważne problemy z oddychanie, jednak nawet na krok nie odeszła od swoich maluchów. Bardzo o nie dbała i wylizywała je chociaż było widać, że bardzo źle się czuje. Jej stan zdrowia pogorszył się do tego stopnia, że potrzebna była pomoc weterynarza.
Lekarstwa ustabilizowały jej oddech, jednak sił jej nie dodały. Mimo to koteczka nawet na krok nie chciała odejść od maluchów. Jedzenie musiałam podsuwać jej pod pyszczek. Powoli wracała do sił, ale maluchy wysysały z niej chyba wszystko, bo była strasznie chuda. Zaznaczam, że jadła więcej niż dwa moje psy razem.
Akcja porodowa spowodowała, że kotka nabrała do mnie większego zaufania, jednak na widok moich psów rzucała się na nie czterema łapkami. To niesamowite jak to małe zwierzątko było gotowe bronić swojego potomstwa. Ona gotowa była poświęcić swoje życie byle odegnać niebezpieczeństwo od swych maleństw. Czy w ten sposób często giną bezpańskie kotki i osierocają swoje maleństwa?
Kiedy jej maluchy miały cztery tygodnie mamusia przygarnęła jeszcze 10-o dniowego kocurka i wykarmiła jak swojego.
Podsumowując: koteczka spędziła u mnie przeszło cztery miesiące, z czego większość w ogromnym stresie gdyż bała się, że mój zwierzyniec może zrobić krzywdę jej maluchom.
Jednak teraz, kiedy jej maluchy już nie są takie malutkie, znowu staje się przymilną kotką. Wskakuje na kolana i prosi o głaski.
Chodzi już po całym mieszkaniu i oprowadza po nim kociaki. Co prawda nie je jeszcze z jednej miski z moimi psami, ale już śpi z nimi na jednym łóżku. Do moich kotów nastawiona jest dalej z dystansem. Mimo iż wszystko idzie ku dobremu i mamusia zaczęła się wyciszać to zawsze jest w pełnej gotowości i niech tylko zamiauczy któryś kociak to ona zaraz biegnie mu na pomoc.

Mamuśka jest dla mnie małą-wielką bohaterką. Zawsze dla niej na pierwszym miejscu były jej dzieci.

Jeżeli ktoś zdecyduję się ją przygarnąć to naprawdę będzie opiekunem wspaniałego, wyjątkowego i niepowtarzalnego kota.

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

Post » Wto lis 14, 2006 23:30

Gaga pisze:Przepraszam za nieobecność, ale migrena niestety nie chciała mi przejść w ciągu jednego dnia, więc trzymałam się od komputera jak najdalej.:evil:

Mam nadzieję, że już wszystko w porządku :D

A teraz chciałabym wam napisać historię kociej mamusi.
W dniu, kiedy spotkałam mamusię byłam z trójką psów u weterynarza.
Z pierwszego piętra gdzie znajduje się gabinet, zobaczyłam zabiedzoną koteczkę, która zaczepiała przechodniów. Jak się później dowiedziałam bezskutecznie przymilała się do wszystkich od paru dni. Niestety koteczka miała pecha, bo trafiła na mnie i mój zwierzyniec, którego potwornie się wystraszyła. Koteczka zamieszkała w mojej łazience, która stała się dla niej azylem. Nie chciała z niej wychodzić, bała się psów, kotów, a nawet nas. Syczała i przez wiele dni nie pozwoliła się pogłaskać. Z przymilnej koteczki stała się dzikim i wystraszonym kociakiem.
Powoli jednak nabierała do nas zaufani, zaczęła coraz częściej opuszczać swój azyl, aż nadszedł dzień porodu. W tym dniu nie pozwoliła mi od siebie odejść nawet na krok. Musiała się potwornie bać. Stałam się więc świadkiem narodzin kociaków i jej ogromnego bólu i cierpienia. Rodziła przez wiele godzin. Pierwsze urodzone maluchy przyczepione były już do sutków i ssały mleko, a ona w tym samym czasie rodziła następne kociaczki. Poród w panujące wtedy upały strasznie ją wycieńczył. Miała poważne problemy z oddychanie, jednak nawet na krok nie odeszła od swoich maluchów. Bardzo o nie dbała i wylizywała je chociaż było widać, że bardzo źle się czuje. Jej stan zdrowia pogorszył się do tego stopnia, że potrzebna była pomoc weterynarza.
Lekarstwa ustabilizowały jej oddech, jednak sił jej nie dodały. Mimo to koteczka nawet na krok nie chciała odejść od maluchów. Jedzenie musiałam podsuwać jej pod pyszczek. Powoli wracała do sił, ale maluchy wysysały z niej chyba wszystko, bo była strasznie chuda. Zaznaczam, że jadła więcej niż dwa moje psy razem.
Akcja porodowa spowodowała, że kotka nabrała do mnie większego zaufania, jednak na widok moich psów rzucała się na nie czterema łapkami. To niesamowite jak to małe zwierzątko było gotowe bronić swojego potomstwa. Ona gotowa była poświęcić swoje życie byle odegnać niebezpieczeństwo od swych maleństw. Czy w ten sposób często giną bezpańskie kotki i osierocają swoje maleństwa?
Kiedy jej maluchy miały cztery tygodnie mamusia przygarnęła jeszcze 10-o dniowego kocurka i wykarmiła jak swojego.
Podsumowując: koteczka spędziła u mnie przeszło cztery miesiące, z czego większość w ogromnym stresie gdyż bała się, że mój zwierzyniec może zrobić krzywdę jej maluchom.
Jednak teraz, kiedy jej maluchy już nie są takie malutkie, znowu staje się przymilną kotką. Wskakuje na kolana i prosi o głaski.
Chodzi już po całym mieszkaniu i oprowadza po nim kociaki. Co prawda nie je jeszcze z jednej miski z moimi psami, ale już śpi z nimi na jednym łóżku. Do moich kotów nastawiona jest dalej z dystansem. Mimo iż wszystko idzie ku dobremu i mamusia zaczęła się wyciszać to zawsze jest w pełnej gotowości i niech tylko zamiauczy któryś kociak to ona zaraz biegnie mu na pomoc.

Mamuśka jest dla mnie małą-wielką bohaterką. Zawsze dla niej na pierwszym miejscu były jej dzieci.

Jeżeli ktoś zdecyduję się ją przygarnąć to naprawdę będzie opiekunem wspaniałego, wyjątkowego i niepowtarzalnego kota.

wzruszające :) nie wiedziałam, że poród jest AŻ takim obciążeniem dla organizmu :( grunt, że wszystko z kicią OK :)

mam jeszcze do Ciebie pytanko: znajoma karmicielka z Tychów pytała, czy nie znam możliwości tańszej kastracji i leczenia bezdomniaków. Będę wdzięczna (i ona także) za wszelkie podpowiedzi. :D
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Pt lis 17, 2006 20:21

Moja migrenka czasami o sobie daje znać, ale już nie jest taka uciążliwa.

Poród jest naprawdę ogromnym obciążeniem dla rodzącej kotki. Niestety dla kociaków również, czego dowodem są częste przypadki umieralności małych kotków.

Myślę, że każda osoba, która krytykuje program sterylizacji zwierząt powinna być obecna przy takim kocim porodzie i przebywać z półżywą kotką przez pierwsze dni. Być świadkiem jest bólu, stresu i cierpienia.
Myślę, że ktoś taki powinien zastanowić się co dzieje się z bezdomną kotką i jej małymi kiedy jest zdana tylko na siebie, kiedy przez pierwsze 10 dni po porodzie nic nie zje bo nie opuszcza młodych, kiedy potem z narażeniem życia wychodzi słaba zdobyć pożywienie i wraca ze strachem czy jacyś "dobrzy ludzie" nie wybrali jej maleństw z gniazda bo przecież były bez opieki.

Życie kotów w obecnych czasach jest bardzo, bardzo trudne.

Aga na pw odpisałam Ci na Twoje ostatnie pytanie.

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

Post » Pt lis 17, 2006 23:01

PW przeczytałam, dziękuję za odpowiedź :)

ja też migrenowa, więc znam ten ból :(

a do reszty postu będę chyba linkować, bo jest świetnie napisana no i... święta prawda!
chętni na kota
-
Pozytywne myślenie wszystko odmieni - ja wierzę w świat bez bezdomnych, cierpiących psów i kotów jeszcze przed 40.
---
Poszukuję osoby która może pomóc w sterylizacji kotów bezdomnych w Polanowie oraz Nowym Miasteczku oraz osoby która odwiezie wiejską kotkę na zabieg pod Kielcami. Proszę o info na pw. Dziękuję :-)

VeganGirl85

Avatar użytkownika
 
Posty: 16929
Od: Śro gru 29, 2004 9:09
Lokalizacja: Warszawa Grochów

Post » Sob lis 18, 2006 9:36

XAgaX pisze:ja też migrenowa, więc znam ten ból :(

WITAJ W KLUBIE


XAgaX pisze:a do reszty postu będę chyba linkować, bo jest świetnie napisana no i... święta prawda!


DZIĘKUJĘ ZA UZNANIE!:wink:
Niestety wiele osób ma utrwalony obraz kociej mamy, która kilka dni po porodzie karmi swoje śliczne i puszyste maluchy.
Czy wtedy takim osobom patrzącym na idylliczny obraz kociej rodzinki przychodzi na myśl, czy to są wszystkie urodzone kociaki, czy niestety część nie przeżyła?
Czy wyobrażają sobie, przez co ona musiała przejść głodując przez ok. 10 dni?
Czy widzą ją jak ona na każdy nawet najmniejszy szelest reaguje strachem i pełną gotowością obrony bezbronnych kociąt?
CZY WIDZIELI JEJ WIELOGODZINNY PORÓD W CIEMNYM MIEJSCU BEZ POMOCNYCH LEKARZY, LEKARSTW I RODZINY LUB PRZYJACIÓŁ, KTÓRZY GOTOWI SĄ WESPRZEĆ RODZĄCĄ W KAŻEJ CHWILI.
Tylko niech nikt nie próbuje mi wmówić, że to takie prawo natury (ludzie przecież nie stosują się do tych praw), że kotka jest na to przygotowana, bo gdyby tak było to nie chodziłaby za mną przez wiele godzin i nie rodziła w mojej obecności.
Dla kotki był to poród bardzo trudny i bolesny - a przecież jak stwierdziła później pani weterynarz - był to klasyczny poród.
Aż trudno mi sobie wyobrazić, że kotka potrafi przez to przejść dwa lub trzy razy w roku.
Jednak - po moich doświadczeniach - nie dziwi mnie już fakt, iż koty na wolności żyją średnio dwa lata.

Gaga

 
Posty: 508
Od: Czw lut 02, 2006 1:48
Lokalizacja: Tychy

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aga66, ewar i 26 gości