Wczoraj robiłam Gargusiowi zdjęcia i pomyślałam,że wypadałoby kilka wrzucić do wątku,co by pokazać jaka z niej duża panna...tzn, duża to ona akurat nie jest, jest bardzo drobniutka.Gargulec już oficjalnie stał się Gargulcem i jest to jedyne imię na jakie reaguje

Garguś od kilku dni obwieszcza całemu światu,że już dojrzał...mamy cichą rujkę...chociaż nie wiem,czy to dobre określenie.Niby dupska nie nastawia,nie turla się itp ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują ,że to to.Gęba jej się od kilku dni nie zamyka, miłosna to ona zawsze była ale teraz jakby bardziej. A to oznacza ,że niedługo czeka nas sterylka i to mnie przeraża, bo ona jest taka drobniutka
Wet mówił,że będzie kaleką, wiec pomyślałam sobie: jak to takie biedne, to może nie bedzie szalało i latało po meblach i będzie spokój...bardzo się myliłam.Ten kot ma jakieś nadprzyrodzone moce.Te nieszczęśliwe , przykurczone tylne łapki nagle okazały się być sprężynami, za pomocą których Gargulec dostaje się WSZĘDZIE. To kot odrzutowy.Ogon Gargulca żyje swoim własnym życiem.Ona panuje nad ok 1/5 ogona, u nasady, a reszta to już robi co chce.Ostatni włożyła go do kawy....nawet nie poczuła.Generalnie niczym się nie przejmuje i nie ma żadnych kompleksów-bo niby czemu? Tylne łapki często całkiem ładnie prostuje i wygląda prawie jak zwykły mini kot... dopóki do akcji nie włączy się szalony ogon

Aha, Gargulec nadal mnie dusi i coś mi się wydaje, że faktycznie nigdy z tego nie wyrośnie...
Oto Gagrulec:

z moją skarpetką...





