Charlie nie próżnuje i dostarcza mi coraz to nowszych emocji. W niedzielę zapałał wielką miłością erotyczną do Claire (już chyba więc wiadomo dlaczego nie byłam na festiwalu

) Nie wiem dlaczego ja ciągle uważałam za oczywiste, że Charlie jest bratem Claire i że sa w tym samym wieku. Ale po telefonie do annskr zrozumiałam, że "bura parka", to nie to samo co "bure rodzeństwo"
W ząbki Charliemu zajrzec się nie da, żeby określić jego wiek. No więc nie pozostało nic innego jak nocne przegłodzenie (Claire strasznie się o to wkurzyła

) i rano łapanka po mieszkaniu i fruu do lecznicy. Mały dostał głupiego Jasia, obejrzałam paszczę i ... 6 miesięcy jak nic. Stracił jajka i już Clairci dręczyć nie będzie. Oczywiście, żeby tak gładko nie poszło, to podczas dokładnego oglądania bobasa jak spał, zauważyłam, że jest blady jak ściana. Najpierw opanowałam chęć zejścia na zawał, ze wględu na wszystkie możliwe (przychodzące mi w tym momencie do głowy) przyczyny takiego stanu. Potem małemu utoczyliśmy jeszcze krew na badanie morfologii i zrobiłam test na białaczkę i Fiv. Oba testy oczywiście ujemne. Mały po stracie jąderek pięknie się zaróżowił i jak tylko zaczął znów odbierac bodźce, to próbował na mnie syczeć, ale marnie mu szło. Wycałowałam i wyprzytulałam go za wszystkie czasy, bo taki był zaspany, że nic nie kumał. Jak już się trochę rozbudził, to mnie dziabnął w ręke i dał znac, że już jest spowrotem
Teraz zamiast odpoczywac po zabiegu rozpoczął z Claire cowieczorną misję przetransportowania wszystkiego co jest w brodziku włazience do pokoju. Jutrzejszy poranek jak zwykle zacznę od przejażdżki na pumeksie, który zawsze jest akurat tak podłożony, że trafiam na niego, kiedy idę na autopilocie rano do łazienki
