No, to teraz mieszkamy sobie we trzy

Dołączyła do nas tymczasowo Mileczka z Kociej Doliny (
wątek).
Gdy wniosłam Milkę do domu i wyszła z transportera, zaczęło się. Inka spojrzała z goryczą i wyrzutem. "No, tak, ZNOWU." - powiedziała, piorunując mnie wzrokiem. Milka "Cześć, jestem Milka, chcesz się bawić?" - i pac łapą w łepek. Inka - jedno wielki "CHHHHYYYYY". Milka zdezorientowana i zdziwiona udała się wobec tego na obchód mieszkania. Patrzę, a tu Milka na blacie kuchennym, w zlewozmywaku... Mówię do Inki "Widzisz? Urośniesz, to Milka nauczy cię super sztuczek." Inka - foch. Milka pojadła, połaziła, skorzystała z kibelka (wszystko z Ink the Shadow "na karku" - w bezpiecznej odległości nadzorowała gościa). Potem Milka przyszła się pomiziać (do mnie, rzecz jasna). No, i tego było zbyt wiele dla Inki. "To moja Duża!!! Myślisz, że jak jesteś wieksza, to się ciebie boję??". I dalejże urządzać gonitwy, syki, stroszenie ogona, odsłanianie uzębienia (Ink - niekompletne

). Pomyślałam "No, tak, a ja muszę do pracy wyskoczyc na 2 godziny. Zastanę po powrocie rozszarpane kocie zwłoki..." Wyszłam, z ciężkim sercem. Wróciłam, prawie biegłam do domu. Wchodzę, a tu Milka na kanapie, a Ink pod kaloryferem z oczami, o, takimi

Potem dałam im jeść - zjadły siedząc obok siebie - Milka zajęta miską, Ink jadowita żmijka - syczała jak głupia. Po czym nagle - spojrzenie obu pań na siebie, i tu nastąpiła zamiana miskami. Sprawdzały mnie chyba

Czy sprawiedliwie im nałożyłam na talerze. No, a potem chyba coś jakby przełom nastąpił. Dały sobie buzi. Potem nawet trochę połaziły wokół siebie. Przyglądając się sobie z zaciekawieniem. Milka ponowiła próbę wspólnej zabawy. Ink wciąż nieufna, odrzuciła propozycję uciekając w me ramiona

Potem wyłączyli prąd na osiedlu. W ciemnościach słyszałam tylko cichutkie "Chhyy" Inki. Oraz chrupanie. Gadałam wtedy akurat z Dronusią przez telefon i właśnie usłyszałam owo chrupanie. Dronusia zapytała "A która którą chrupie?"

Na szczęście po zapaleniu świeczek okazało się, że chrupana była karma. Spędziłyśmy z kotami wieczór przy świecach. Postanowiłam się zdrzemnąć. Obudziłam się, patrzę, a tu laseczki śpią w układzie: Inka na moim brzuchu, Milka wtulona w mój bok. Akurat, gdy się budziłam, Inka pacała Milkę łapą i próbowała ciągnąć ją za ogon

Ale bez syczenia. Raczej z zaciekawieniem pt. "A cóż to tu śpi takie puchate w białej kolanówce?". No i usiadłam do pisania, bowiem prąd w międzyczasie został włączony. Czyli Internet również działa (wreszcie, wreszcie mogłam dostać się na forum!).
Pożyczyłam od rodziców aparat. Sfociłam postawy - jakże skrajne - obu kot:
Inka "@#$%^, co jest, leży na MOIM dywaniku? hm, ale jak podejdę, to mogę oberwać. No i co teraz... Duża? no, tłumacz się, tłumacz. Proszę bardzo."
Milka - pełen luzik

(ona Inkę uspołeczni pod kątem kotów, zobaczycie! to chodząca łagodność i ocean cierpliwości, nie narzuca się, tylko próbuje ostrożnie, czy JUŻ można się zaprzyjaźniać, żeby nie wystraszyć małej koleżanki)
"Hm, Duża, myślisz, że mogłybyśmy mi sprawić taką pończochę białą? Ten kocur od serenady byłby zachwycony zapewne" (Odpowiedź Dużej "Dogadajcie się - może Milka tobie pożyczy, jak będziesz dla niej miła?"
Proszę nie pytać, co robią książki telefoniczne w łazience... Bo to właśnie ich fragment widać...)
Doładuję aparat i popstrykam więcej. Niech się koleżanki "dotrą" trochę. Inka miewa humorki, niestety. Może to dlatego, że ma ruję i swędzące dziąsła? Plus tyle wrażeń ostatnio. Dobrze, że się na mnie nie obraziła. W sytuacjach ekstremalnych ciśnień z Milką, Inkuś ucieka na moje kolana. Rozpieszczona, nie?