Nie moge patrzeć na te zdjęcia
Nie wiem kiedy skończą mi się łzy...
Wczoraj całe szczęście miałam wolne w grafiku, dzisiaj wzięłam dzień na żądanie, mam okropnego doła, nie chce mi się iść do pracy, a jutro już muszę. Oczy mi prawie wypadają od płaczu..
Patrzę na dziewczynki, jak wesoło brykają i tak mnie boli, że Grafiś mógłby brykać razem z nimi. Gdy Szaza je wylizuje, myślę, że Grafiś też mógłby jeszcze zaznać tej matczynej miłości. Jest mi niewyobrażalnie żal. Co innego gdyby był poważnie chory, ale on mógł żyć. Mógł dalej brykać.. był taki kochany..
Zaczęłam bardziej dopieszczać dziewczynki, całuję je ciągle i ściskam, jakby też miały zniknąć. Są bardzo kochane. Tamisia robi się coraz większym pieszczoszkiem, wystarczy ją lekko dotkąć a już włącza motorek. Kabiśka jest troszkę bardziej zwariowana. Najchętniej obie zostawiłabym u siebie.
Na razie nie pojawiły się żadne sensowne domki, oddam je dopiero wtedy, gdy będę pewna, że to absolutnie pewny domek. No i oddam je dopiero po szczepieniu, już nigdy nie wypuszczę z domu niezaszczepionego kota
Jak tu zrozumieć śmierć Grafisia, jak ją sobie wytłumaczyć. Chciałabym powiedzieć sobie 'tak widocznie miało być' ale ja wiem, że miało być inaczej, zupełnie inaczej..
tak chodzę i ryczę i na razie nie zapowiada się bym miała przestać, najchętniej bym zniknęła..
cały czas tylko chodzi mi po głowie "a gdyby, a gdyby..."
życie jest cholernie niesprawiedliwe
