Nie obraź się Iresina, oswajanie dzikunka jest proste gdy ma 2 miesiące. Dzikunki, które trafiły do mnie nie dość, że miały już ponad trzy, to jeszcze bardzo złe doświadczenia z kontaktów z ludźmi. W efekcie mimo naszego (mojego i córki) ogromnego wysiłku przekonywanie ich do człowieka szło bardzo opornie. Chwilami traciłam już wiarę, że się uda. Wypuściłam je z klatki do pokoju żeby mogły biegać. Kreska dopiero po miesiącu pozwoliła sie dotknąć, po dwóch miesiącach przestała przede mna uciekać.
Niestety teraz Kreseczka tylko w stosunku do mnie jest słodka i przylepna. Co prawda przed resztą rodziny już nie ucieka w panice, ale prawie nigdy nie przychodzi na mizianki. Nie daje się też nikomu poza mną złapać, czy wziąć na ręce. Mam nadzieję, że nadal się to będzie zmieniać, ale postępy w tym zakresie są takie malutkie i powolne, że ewentualny domek musiałby być chyba forumowy - świadomy problemów, tolerancyjny i anielsko cierpliwy.
Mam niejasne przeczucie, że na to potrzeba "cudu".
Wszystko zresztą się sprzysięgło przeciwko mnie.

Nie mam aparatu i co za tym idzie aktualnych zdjęć, Tż stwierdził, że Przecinka nie odda (chyba, że domek będzie super, super), sama Kreseczka nie ułatwia zadania i jeszcze na koniec koszmarnie nieudana adopcja. Tylko się zastrzelić!!
