Na przekór...

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw paź 12, 2006 2:31

............... :( :cry: :cry: :cry: :cry:

rebellia1

 
Posty: 668
Od: Sob wrz 09, 2006 20:10
Lokalizacja: zDolny Śląsk

Post » Czw paź 12, 2006 8:57

bechet - jestesmy z Wami - w kazdym dniu, ktory oby byl kolejnym szczesliwym dniem dla Kaszmira
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw paź 12, 2006 9:51

Bardzo, bardzo Wam wszystkim dziękujemy.
To dla mnie naprawdę ważne, że mogę tu pisać, płakać i wiem, że zrozumiecie.
Będziemy pisać. Może nie codziennie, ale zawsze wtedy, gdy będzie nam ciężko.

Wczoraj wieczorem porozmawialiśmy sobie z Kaszmirem troszkę. Ustaliliśmy pewne sprawy.
I tak:
- obiecałam mu, że nie będzie już nigdy żadnych zastrzyków. Co prawda pan doktor powiedział, że leki podane iniekcyjnie działają trochę mocniej, ale Kaszmir bardzo boi się przytrzymywania i unieruchamiania. Poza tym zastrzyki są wstrętne i bolą. KONIEC Z ZASTRZYKAMI!

- od dziś Kaszmirowi wszystko wolno. Wolno chodzić po stole i pić wodę z Tż-towego kubka. Wolno jeść trzy śniadania i za chwilę prosić o obiad. Wolno pić podwójną porcję ukochanego mleka i nie przejmować się, że Duża zrzędzi coś o biegunce. Wolno biegać o trzeciej nad ranem i wpadać na śpiących ludzi "z siłą wdospadu".

- Nie będzie już nigdy przerażających podróży do weta. Jak wet taki mądry i chce nas oglądać, to niech sam się do nas pofatyguje. O.

Na koniec ustaliliśmy jeszcze, że od dzisiaj Kaszmir zostaje Absolutnie Szczęśliwym Kotem. Uznaliśmy, że to będzie najlepsze rozwiązanie w obecnej sytuacji i tej teorii będziemy się trzymać.
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Czw paź 12, 2006 10:01

Bechet jestem z tobą, Kaszmir już jest najszczęśliwszym kotem, bo ma tak wspaniałą dużą. Wymiziaj go ode mnie.
„Jeżeli wolność cokolwiek znaczy, to jest to prawo mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć"

Stworze­nia zgro­madzo­ne na dworze pat­rzyły to na świ­nię, to na człowieka, znów na świ­nię i znów na człowieka, ale nie można już było roz­poznać, która twarz do ko­go należy. G.Orwell

beata68

Avatar użytkownika
 
Posty: 4215
Od: Pon lip 03, 2006 20:33
Lokalizacja: warszawa-mokotow

Post » Czw paź 12, 2006 10:30 Re: Na przekór...

bechet pisze:I wtedy wszystko zrozumiałam.
Zrozumiałam, że te wszystkie zwykłe, małe, błahe rzeczy są najważniejsze. Że nie ma nic ważniejszego, niż wygięty koci grzbiet przy drzwiach, gdy wracam z pracy.
Nie ma nic ważniejszego niż senne słoneczne popołudnia, gdy patrzę na Kaszmira, który siędzi na balkonie i z odchyloną do tyłu głową wciąga w nozdrza zapach palonych liści.
Cała reszta się nie liczy. Właśnie to jest życie. My, tu i teraz.


Bechet, dziękuję Ci za te słowa. Powinniśmy je sobie wszyscy powtarzać, często, jak najczęściej. Choć to czasem takie trudne, bo łzy same płyną...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Czw paź 12, 2006 11:55

Bechet, naprawdę nie da sie już nic zrobić? To ostateczna diagnoza? 100% pewności?

Kaszmirku, czekam na opowieści o Najszczęśliwszym Kocie Świata...
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Czw paź 12, 2006 12:21

Bechet,
przecież `rodzinne wątki` po to są. Po to by pisac o tych wszystkich drobnych drobiażdżkach, które nam i naszym kotom się przytrafiają. Pisz...
A czy to bedzie krótko, czy długo... Będziemy z Wami.

I jeszcze jedno. Metoda na `Najszczęśliwszego Kota Na Świecie` sprawdza się jak najbardziej - wystarczy zajrzeć do wątku krakowskiego Franka z Wrocławia u Elawiski.

I trzymam kciuki za Czas Ukradziony.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Czw paź 12, 2006 14:35

Bechet, kiedy się dowiedziałam, pomyslałam o złośliwości losu ...
Kilka dni temu odeszła koteczka (uśpiona) - rok wcześniej jako kocię uratowana przed uśpieniem, uratowana spod igły...
Tamten rudy kot nie pojechał do Was, mógłby nie przeżyć nawet transportu, Kaszmir wydawał się być zdrowy ....
Strasznie mi źle ...
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 12, 2006 14:53

annskr pisze:Bechet, kiedy się dowiedziałam, pomyslałam o złośliwości losu ...
Kilka dni temu odeszła koteczka (uśpiona) - rok wcześniej jako kocię uratowana przed uśpieniem, uratowana spod igły...
Tamten rudy kot nie pojechał do Was, mógłby nie przeżyć nawet transportu, Kaszmir wydawał się być zdrowy ....
Strasznie mi źle ...

Niepotrzebnie, Aniu.
Ten rok u nas - może nie był to absolutnie szczęśliwy rok dla Kaszmira. Jego aklimatyzacja trwała długo, długo też dawał się spychać na drugą pozycję Loli. Myśleliśmy jednak, że mamy mnóstwo czasu, więc staraliśmy się nie ingerować zbytnio i pozwolić mu oswajać się z nami i nową sytuacją w swoim rytmie.

A teraz?
Koty od jakiegoś czasu zaczęły się nawet wspólnie bawić. Kaszmir przechadza się po domu z wysoko uniesionym ogonem i sam prowokuje nas do gonitw.
To nie jest już tamten nieśmiały, zagubiony kot. Nie reaguje strachem na podniesioną rękę i głos. Ciekawie wygląda zza moich nóg, gdy otwieram drzwi wejściowe, by sprawdzić, kto przyszedł. I na każdy głos budzika zrywa się i wita nas przy łóżku, a potem pędem biegnie do łazienki na swoją poranną porcję mizianek.
Bardzo się przez ten rok zmienił. I my dzięki niemu też. Ale to już zupełnie inna historia.
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Czw paź 12, 2006 15:01

Przesyłam ciepłe myśli i serdeczne głaski dla Absolutnie Szczęśliwego Kota :D

Przypomniała mi się moja Mysza... Ona też ma gdzieś tu swój wątek.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw paź 12, 2006 15:09

Kid pisze:Bechet, naprawdę nie da sie już nic zrobić? To ostateczna diagnoza? 100% pewności?

Myślę, że nie. W poniedziałek chcę pokazać zdjęcia rtg jeszcze jednemu wetowi, ale po prześwietleniu nawet technik powiedział mi, że to rak. Widoczne są tam liczne plamki (guzy). To nie jest jedna zmiana nowotworowa, lecz kilka - kilkanaście.
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Czw paź 12, 2006 20:21

Bechet, muszę coś tutaj napisać.
Mam łzy w oczach, kiedy czytam ten temat :cry: :cry: Pięknie piszesz o Kaszmirku.
Ale może diagnoza została postawiona zbyt pochopnie - za co trzymam mocno kciuki!

Wiesz, 2 lata temu mojemu Guciowi zrobiliśmy RTG płuc. To zdjęcie, weta bardzo zaniepokoiło. Powiedział, że w płacie płuc widzi 3 poważne zmiany ogniskowe, które wg niego mogą wskazywać na nowotwór!!! Ale sugerował również, że mogą też to być zwłóknienia lub coś od grzyba, bo przy nowotworze w takim stopniu jak wykazał Rtg, to kot miałby gorączkę, kaszel i krwawienia z płuc. Nie był pewien tej diagnozy, kazał za miesiąc powtórzyć badanie. Skontrolowaliśmy... tym razem bardziej stawiał na nowotwór, pomimo że zmiany nie powiększyły się od poprzedniego razu, ale nadal były widoczne ogniskowe ślady i to w dodatku z naciekami! Zalecił skontrolowanie tego za 3 miesiące, ponieważ powiedział, że jeśli to nowotwór to się one powiększą.
Napiszę tylko, że od tego czasu, Gucio przy okazji miał robiony Rtg już kilka razy i nic się na szczęście nie powiększa, a ostatnio nawet wetom się wydaje, że troszeczkę jakby te zmiany były mniejsze.
Poza tym, 2 lata na nowotwór płuc, to chyba trochę dużo? Mi pozostaje mieć nadzieję, że to nic poważnego i muszę żyć z tą świadomością, że coś tam moje kochane maleństwo ma, ale nie wiadomo co. Być może te zmiany ma już od samego początku. Gucio trafił do nas przecież strasznie zaniedbany jako 3 miesięczne kocie. Nie wiemy, co wcześniej przeżył.
Te pierwsze zdjęcia konsultowałam z różnymi Warszawskimi wetami m.in. z radiologiem dr. Marcińskim.
Dowiedziałam się, że aby tak na 100% mieć pewność, czy to nowotwór, trzeba by było wykonać bronchoskopię i pobrać wycinek z drzewa oskrzelowego do badania histopatologicznego (mam nadzieję, że dobrze napisałam).
Rtg nie jest wystarczającym badaniem, by stawiać tak drastyczną diagnozę na jego podstawie.

Skontaktowałam się też z dr. Jagielskim w sprawie tych płuc.
Poniżej podaję odpowiedź, jaką od niego otrzymałam. Tylko, że mój kotek miewa też okresowo jednostronne ropne wycieki z noska (tzn. wydmuchuje takie zielone "gluty"), wtedy także łzawi mu oczko.

"Witam
Bardzo długi ten opis. Przejrzałem go na razie tylko pobierznie.
Zmiany nowotworowe na terenie klatki piersiowej kotów w zdecydowanej wiekszości przypadków sa wtórne/wynikiem przerzutu z ogniska pierwotnego zlokalizowanego poza tkanka płucną. Pierwotne nowotwory płuc są rzadkie /w przeciwieństwie do ludzi/. Musi wtedy istnieć gdzieś w organiżmie w innym miejscu ognisko nowotworowe. Dlatego chyba zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że zmiany na terenie jamy nosowej/zatok okołonosowych są wynikiem przechorowania kataru kociego /herpeswirus, kaliciwirus/; herpeswirus utrzymuje sie prawdopodobnie jeszcze /wspomniane okresowe wycieki ze spojówek/. Wtórnie mogło dojść do skolonizowania nosa przez bakterie i grzyby, a zmiany w płucach moigą mieć podłoże grzybicze. Do rozważenia są 2 rzeczy: bronchoskopia lub biopsja tkanki płucnej przez ścianę klatki piersiowej; pobrany materiał do badania cytopatologicznego i posiewu /bakteriologia i mykologia/. Chciałbym zobaczyć jeszcze RTG. Ze statystycznego punktu widzenia nowotwór jest mało prawdopodobny.
Dariusz Jagielski"


Pozdrawiam Cię serdecznie i głaski dla koteczka przesyłam. Mam ogromną nadzieję, że u Kaszmirka to jednak nic poważnego :ok:
Ostatnio edytowano Czw paź 12, 2006 20:59 przez Kate23, łącznie edytowano 1 raz

Kate23

 
Posty: 838
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw paź 12, 2006 20:37

Nie mozna tracic nadziei.
Mojemu Karmelowi udalo sie wygrac z losem.
Od czasu kiedy przeciez zupelnie jasno bylo widac,
ze jego zycie sie konczy, minal juz prawie rok.
A dzisiaj Karmel czuje sie dobrze.
Cieszy sie kazdym dniem.
Kazdy dzien przeciez,
z tymi ktorych sie kocha,
bez bolu,
jest cudem.

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Czw paź 12, 2006 21:03

Trzymam kciuki, zeby to nie bylo to. Wkoncu jest tez taka mozliwosc.
Wczoraj tez uslyszalam taka diagnoze. Uczepilam sie tego, ze u kotow rak kosci jest rzadki. I mam nadzieje, ze wlasnie tak bedzie i tego samego zycze Kaszmirowi.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw paź 12, 2006 21:07

bechet pisze:Na koniec ustaliliśmy jeszcze, że od dzisiaj Kaszmir zostaje Absolutnie Szczęśliwym Kotem. Uznaliśmy, że to będzie najlepsze rozwiązanie w obecnej sytuacji i tej teorii będziemy się trzymać.


Kaszmirku,

Jest, jak jest...

Ale... bedziesz najszczesliwszym kotem!

Chyba... nie liczy sie czs, ale jakosc.

Glaski!
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 77 gości