Najświeższe doniesienia od naszych 8 łap

Bo u nas zmiany!!!!
Przez miesiąc od przybycia drugiego kota, kompletnie nie było szans na ich spotkanie i dogadanie. Ale od tygodnia czworonogi dostają kropelki Bacha od p. Wandy i od 3 dni nareszcie spotykają się nos w nos! Wcześniej nasz dom przechodził różne fazy "dokocenia" - pozamykane drzwi, spotkania kontrolowane w transporterkach lub na naszych rękach, kraty zamiast drzwi do pokoju... Zawsze jednak kończyło się to prychaniem, syczeniem, mrauczeniem i bardzo agresywnym atakiem rezydenta. A teraz nareszcie są zmiany!
Po tygodniu stosowania kropelek postanowiliśmy ich wypuścić! Oj bałam się strasznie... że będzie ostro i ciężko... Ale było lepiej niż się spodziewałam! Pierwsze spotkanie było dość impulsywne - w powietrze poleciały klaki, powietrze rozdarło miauczenie i syczenie, ale po starciu nasz rezydent odpuścił, śledził drugiego kota i atakował przy gwałtowniejszym ruchu ale już o wiele łagodniej!

Najbardziej bałam się o naszego nowo przybyłego "nerwusa" który wyrywa sobie włosy z ogona w stresowych sytuacjach. Ale wielkie było moje zdziwienie kiedy po ataku i chwili ucieczki, kot wychodził ze swych kryjówek, wskakiwał na łóżko, biurko albo inne miejsce obserwacyjne i przychodził do nas po głaski! A jak rezydent leżał sobie spokojnie to nawet uskuteczniał wycieczki i zwiedzanie innych kątów domu! Co prawda kończyły się one pokazaniem przez rezydenta kto tu rządzi, ale kot nie odpuszczał i za chwile znów wystawiał nos na świat, przychodził do nas na pieszczoty i jakby wyraźnie się cieszył ze te wszystkie bariery i ograniczenia nareszcie zniknęły! Przełomowym momentem wydaje się była sytuacja kiedy przyparty do muru odmachnął łapami i dość wyraźnie pokazał swoje niezadowolenie, rezydent się zdziwił, wycofał a nowy jakby nabrał pewności siebie! Od tego czasu potrafi się postawić, nie tylko ucieka, ale potrafi machnąć łapą w swojej obronie, z zaciekawieniem obserwuje drugiego kota i lek jakby jest mniejszy! Z każdym dniem jakby sytuacja łagodnieje, nowy spokojniej się przemieszcza a rezydent więcej obserwuje niż atakuje! A do tego nasz nerwusek zrobił się jakiś taki bardziej towarzyski
Wczoraj zaś był kolejny krok, który aż zaparł mi dech w piersiach! Zaczęłam bawić się z tym bardziej lękliwym kotem żeby odwrócić mu uwagę od tego ze ciągle jest obserwowany i jakież było moje wielkie zdziwienie jak do zabawy dołączył drugi kot a ten nerwus wcale nie uciekł! Szaleństwo na łóżku było wielkie, odległości pomiędzy kotami stopniowo się zmniejszały i pomimo chwil kiedy koty ze zdziwieniem stwierdzały ze obok jest drugi kociak, to nie było ataków i zabawa trwała dobre kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt minut!!!!!!!!
Po tym zdarzeniu coraz łatwiej mi zachęcić je do wspólnej zabawy, chłopaki bawią się razem i nawet powoli poruszają się samodzielnie po domu bez zbędnych ataków, choć futro pewnie jeszcze nie raz poleci w gore a lapoczyny będą szły w ruch
Jest zatem o niebo lepiej od tego co było! Mnie serce rośnie i chociaż jeszcze nie jest idealnie, to myślę ze jesteśmy na jak najlepszej drodze!!!
A to na dowód całej sytuacji
