Szpitalne koty (1)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie kwi 06, 2003 19:51

Rysiu, trudna decyzja i tylko TWOJA. Trzymamy kciuki za cala akce :)

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Nie kwi 06, 2003 20:42

Beata pisze:Rysiu, trudna decyzja i tylko TWOJA.

Ale jak DLA KOTA będzie lepiej? Czy powinna być jedynym zwierzątkiem w domu osób, które nie miały nigdy kota, czy kolejnym zwierzątkiem u mnie? Nieeeee wiem. Wiem, że temu kotu najbardziej potrzebny jest spokój, cichy kącik. Boję się każdej z tych decyzji.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Nie kwi 06, 2003 20:45

Rysiu - a jak my mamy Ci powiedzieć? Tylko Ty znasz osobę do której ma kotka trafić. Ciągle bierzesz do siebie kocie bidy i pewnie, któregoś dnia zdarzy się tak, że trafi do Ciebie kocia, która będzie musiała zostać, bo będzie zbyt słaba, żeby wracać na podwórko a nikt jej nie będzie chciał. Jeśli uważasz, że ta osoba się sprawdzi to oddaj kotkę.

Falka

 
Posty: 32814
Od: Pon lut 04, 2002 17:01
Lokalizacja: Praga

Post » Nie kwi 06, 2003 21:26

Rysiu, a ile ona ma lat?
Moja Czarniutka na poczatku tez tylko spala i jadla.
Zaczela sie bawic dopiero po jakims czasie. Kto wie czy kicia nie odzyje w nowym domu?
Nie powiem co masz zrobic bo nie wiem, na pewno pomysl, ze jakby co moze wrocic jest bardzo dobry.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87938
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Nie kwi 06, 2003 22:30

No i ...
Oddam ją. Ale dopiero pod koniec tygodnia - żeby mieć pewność, że ten podstępny katar nie wróci.
Oddam ją z wyraźnym wskazaniem, że gdyby sobie z nią nie radzili to ma wrócić do mnie. Już wcześniej mówiłam dziewczynom, że w razie czego zawsze im pomogę, mam nadzieję, że w takim razie "jakby co" chętnie skorzystają...
Zdecydowałam się na to, bo fakt faktem - tak jak Falka napisała - zawsze może trafić mi się kot, ktorego naprawdę NIKT nie będzie chciał. A ta kotka jest oczekiwana, choć być może nie będzie opływać w luksusy. No i - jeśli się okaże, że naprawdę źle się tam czuje, to pewnie prędzej czy później wróci do mnie i tak.
Ech.. jak ja nie lubię podejmować takich decyzji. Dzięki za rady - to mi zwraca przytomność umysłu.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Nie kwi 06, 2003 22:31

Zuzo - wg słów weta ma conajmniej 6-7 lat. A dla kota podwórkowego to naprawdę dużo.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Nie kwi 06, 2003 23:01

Rysiu, ale to nie znaczy ze jak sie troche odzywi i nabierze smialosci nie bedzie sie bawic! :lol:
Ja nie wiem ile Czarna byla na dworzu, moze dlugo a moze krotko (co najmniej kilka miesiecy).
A teraz lata za sznureczkiem jak kociak!
Ale potrzeba bylo na to czasu! Wiec niewykluczone, ze pocieche beda mieli nie tylko z jej obecnosci, ale i psot od czasu do czasu.
Moze to taki typ jak Czarniutka?
Jakos mi tak z opisu pasuje...
Trzymam kciuki za udana adopcje z calych sil.
Juz Ty tym ludziom na pewno wszystko doskonale wytlumaczysz, jakby potzrebowali pomocy - maja sie do kogo zwrocic, jakby sie nie ukladalo, tez maja Ciebie.
Ale mam nadzieje, ze wkrotce bedziesz mogla nam przekazywac pozytywne wiesci :-)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87938
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Nie kwi 06, 2003 23:08

kilka lat temu wziełam do domu zaprzyjazniona kotke piwniczną. była okropnie zabiedzona, wychudzona, z lysinami, ledwie zagojona rana u nasady ogona. To bylo w jakos tak na przelomie pazdziernika listopada. w grudniu w czasie obiadu wyprosila kawelek kotleta rybnego i zaczela sie dławic, podejrzewalismy ze utkwil jej w przeluku kawalek niezmielonej osci. zdejecie rentgenowskie wykazalo, ze kotka wlasciwie nie ma pluc, prawdopodobnie wskutek jakies choroby moze grzybiczej pluca zaniknely. ogladali je wszyscy lekarze w przychodni na Zawiejskiej (czy Zamiejskiej na Pradze pn). Osci na szczescie nie bylo, to dlawienie to bylo niedotlenienie. Zaproponowali nam jej uspienie, ale nie moglismy sie zdecydowac. uznalismy, ze poki jest jako tako, to poczekamy. Odeszla w marcu, kiedy zaczely sie skoki cisnienia, zabojcze dla sercowcow, astmatykow. kiedy ja dowiezlismy do weta byla juz w agonii, dostala zastrzyk i usnela. miala wtedy niewiele ponad osiem lat, ale nie miala juz prawie zebow, byla bardzo wyniszczona. zalowalam ze nie wzielam jej wczesniej, ale mimo wczesniejszych prob, to ona nie chciala u nas zostac. wolala ta swoja piwnice. dopiero jak poczula, ze to koniec wybrala sobie nasz dom na dozycie. zadowolona jestem ze ostatnie miesiace przezyla syta i bezpieczna. to byla naprawde bardzo mila kotka.

Iwona

 
Posty: 12813
Od: Wto lut 05, 2002 15:55
Lokalizacja: Zielonka, Mazowsze

Post » Pon kwi 07, 2003 10:50

Zawiozłam Bezogonkę do szpitala. Żal mi się jej na koniec zrobiło - kiedy wyszła z transportera usiadła na środku drogi i przeraźliwie miauczała... Miauczała i miauczała. :( Ale jest w bardzo dobrej formie, a rankę ma naprawdę maleńką.
Jedna kotka zdążyła w tym czasie urodzić - taka szareńka. Tylko mleka nie ma w sutkach - najwyraźniej nie karmi... A kociaków nie widać.
Akcja sterylizacji odwołana do przyszłego tygodnia - karmicielka twierdzi, że w taki mróz wszystkie koty się zakamuflowały i nie ma szans na ich złapanie.
Chory kociak zniknął - a myślałam, że dziś go wezmę.

A moja staruszka ma wiekszy katar niż wczoraj - no co kurcze jest? Niech się przestanie wygłupiać i wraca do zdrowia.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon kwi 07, 2003 11:13

Jejku, rysiu, to moze przeczekaj z oddaniem jej, az dojdzie do siebie?
Ty ja najlepiej wykurujesz, a dziewczynki moglyby sie wystraszyc.
Ale moze pozwolilabys im zagladac do kici, bo one tam pewnie juz skacza z niecierpliwosci?

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Wto kwi 08, 2003 15:49

Ja i Kiciunia byłyśmy u weta. Ma dostawać Synulox jeszcze przez 10 dni.
Dodatkowo ma dostawać Stomorgyl - ma zapalenie dziąseł. A potem obowiązkowo ściąganie kamienia. Kicia już nie ma z przodu ząbków - ani górnych ani dolnych. Najwyższy czas sprawić, że przestaną wypadać!

Zrobiła mi dziś niespodziankę: wróciłyśmy od weta, wypuściłam ją z transporterka i poszłam do kuchni. Odwracam się, a ona - drep, drep, drep - za mną idzie! I tak siadła w kuchni obok mnie. Potem ją zaniosłam do pokoju i zamknęłam ddrzwi żeby nie wychodziła - a ona miaaaaaaaau!!! - wypuść mnie, idę z Tobą!! :lol: :lol: no pokochała mnie :mrgreen:

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Wto kwi 08, 2003 15:55

Ryska, zdziwilabym sie :roll: gdyby Cie nie pokochala :)

moni_citroni

 
Posty: 6548
Od: Czw sty 23, 2003 19:17
Lokalizacja: Europa ;)

Post » Wto kwi 08, 2003 16:04

moni_citroni pisze:Ryska, zdziwilabym sie :roll: gdyby Cie nie pokochala :)

No właśnie :D Tylko teraz pewnie będzie Ci jeszcze ciężej ją oddać :(

mini2

 
Posty: 410
Od: Sob lut 01, 2003 9:35
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto kwi 08, 2003 16:05

Rysiu, czuję, że Kiciunia zostanie z Toba :wink:
Duzo głasków i zdroofka dla Kiciuni.

ElaKW

 
Posty: 3788
Od: Śro mar 05, 2003 15:50
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw kwi 10, 2003 16:16

Kiciunia leży... na tapczanie 8O Zuza rację miała - wczoraj bawiłyśmy się sznureczkiem. :mrgreen:
Tabletki połyka - dzielnie (bo nie mogę powiedzieć, że grzecznie).
Łysinki i strupki zarastają.
Kiciunia ma jasnozielone oczy o migdałowym kształcie. Cała jest maleńka i urocza. Nie ma w niej NIC agresji - nie mogę uwierzyć, że tak długo radziła sobie sama - nawet mnie podrapać przy podawaniu tabletek nie potrafi... a to przecież dorosły, "dziki" kot.
A Azą się noskają.
A zamiast miauczeć - ćwierka. Wydaje takie cudne dżwięki jakby połknęła jakąś piszczałkę-zabawkę.

Póki co - czeka na dom. Tamten nie wypalił- musiałaby mieszkać na strychu. Nie ma kotów na strych - o nie. No chyba, że jakiś bida naprawdę nie będzie miał wyjścia.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 55 gości