Oczywiscie leczenie zostalo zmienione, Sara zostala na kroplowce, dostanie w niej m.in. furosemid i jakies inne leki, ktorych nie zapamietalam. Encorton mial pobudzic jej apetyt i zmniejszyc obrzeki, co sie niestety nie udalo. Wyprobowalam juz prawie wszystkie karmy - nawet Animondy nie chce jesc

Jestem przerazona... Sara ma 2 razy dziennie dostawac kroplowke, prawdopodobnie w domu, takze bedzie miala zalozony wenflon, a ze jest nerwowym kotem to bedzie go miala gdzies na szyji... Bo z lapy moglaby sobie latwo sciagnac. Nie wiem jak dam rade, juz ciagle placze na mysl ze to ostatnie dni z nia, a to dopiero poczatek. Pol roku temu przegralam walke o Czarka, ktory byl o 2 lata starszy od niej i nie wyobrazam sobie tego, ze teraz moglabym stracic takze ja. A poczatek, bo przez kolejne 5 dni bedzie na tych kroplowkach i powiem Wam ze nie wyobrazam sobie tego... Ona nie potrafi siedziec spokojnie przez 1,5h w jednym miejscu, wiec jak bede jej dawac ta kroplowke? I jak kot, ktory przez 13 lat wychodzil i zalatwial swoje sprawy fizjologiczne na polu ma sie nagle przyzwyczac do robienia w domu, do kuwety? Poza tym wiem jak bardzo bedzie sie meczyc, gdy bedzie zamknieta w domu, gdy nie bedzie mogla pohasac sobie po trawce.... Kocham ja nad zycie i jestem gotowa zrobic dla niej wszystko, ale mam watpliwosci czy dobrze robie... czy nie lepiej bylo by jej tak nie meczyc... i pozwolic jej odejsc naturalnie, pozwolic jej do konca cieszyc sie wolnoscia....