» Wto wrz 12, 2006 12:29
Z Jasi czekaniem to nie wiadomo co jest...
Zastanawiam się z nią nad tym, za każdym razem, kiedy tam jestem.
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej nie wiem. Pytam ją, czy ma jakiś pomysł, a ona milczy, coraz smutniejsza... Potem układa się wygodniej na kolanach i wraca do ciamkania rękawa...
Jasia do wyjścia do domu gotowa jest od dawna. Właściwie, całą sytuację z przyjazdem do nas od początku uważa za pomyłkę i stan przejściowy. Ile razy się nie wejdzie do jej pokoju, tyle razy patrzy wyczekująco na drzwi. Za każdym razem spodziewa się, że to już. Że tym razem ktoś weźmie na kolana właśnie ją i ona pojedzie do wymarzonego domu...
Jasi śni się, że znalazła swój dom. W snach widzi, jak ktoś podchodzi do niej i głaszcząc ją oznajmia, że już nie będzie bezdomna. Jasia dziwi się sobie we śnie, że ma taką tremę... Ba, kiedy się budzi, irytuje się na siebie ze snu, że tam trochę bała się wejść do transporterka, że popłakiwała ze stresu w podróży... Jasia we śnie ostrożnie wychodzi z transporterka i drepta szybko w jakieś bezpieczne miejsce. A potem zaraz zaczyna zwiedzanie. Pod każdą szafę zaglądnie, tapczan wyniucha, spod kredensu wyciągnie starą tasiemkę i tak się nią zachwyci, że zapomni o lęku... Dopiero ludzkie: popatrz, popatrz! troszkę ją zaskoczy i Jasia wróci do zwiedzania, tasiemkę skrzętnie ukrywszy pod dywanem.
We śnie Jasia znajdzie swoją kuwetkę bez obcych zapachów i miseczki tylko swoje. I w tym samym śnie Jasia ma ludzi, kiedy tylko sobie pomyśli, że miałaby ochotę na głaski... I jeszcze jeden drobiazg, może malutki, ale zawsze: w tym śnie Jasia je z miseczki na podłodze, a małe wstręciuchy nie podkradają jej jedzenia...
Jasia śni wtulona w ramię, mruczy mi potem o tym wszystkim, troszkę smutna, choć mówi, że woli mieć choć sen, skoro nie ma jeszcze domu.
A ja nie wiem już co mam jej mówić.