Moje koteczki Maja i Stich

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pt wrz 22, 2006 11:42

Agn pisze:Moniko, na pewno się nadajesz. Nie załamuj sie kochana.
Mocno Ci kibicuję.



dzięki Aga,jak miło czytać Wasze posty ,wczoraj w domu się załamałam ,ale podniosłam się dla Nemo.

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt wrz 22, 2006 11:52

Kochane maleństwa, jak tak o nich piszecie to mnie taka tęsknota ściska za maluchem jakimś :D Dawno nie było malucha - tylko one tak szybko rosną :wink: ile można mieć maluchów.
Dla mnie najgorsze z wszystkiego, było oddawanie. Ja się do tego nie nadaję, do oddawania. Wiem, że to wszystko kwestia przywyczajenia i wytłumaczenia sobie, że to dla ich dobra, ale jednak. Nie każdy się chyba nadaje na domek tymczasowy. A TZ to już w ogóle. Jak było ostatnie maleństwo (już dawno) to nie chciał jej głaskać, brać na ręce, bo się przyzwyczai, pokocha, a oddać musimy. A i tak, jak przyjechała po nią Archiesa to był smutniejszy niż ja, dużo smutniejszy.Taki naprawdę nie nadający się do tego jest mój TZ.

Kciuki za Pipi. Zdrowiej maleństwo!

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt wrz 22, 2006 11:55

Moniko, tak jak napisała Dorcia, życie to róże, ma i miękkie jedwabiste płatki i niestety kolce
Odchowanie kocich maluszków, to jak odchowanie dzieci
Na pewno pamiętasz nieprzespane noce, gdy czuwałaś przy łóżku swoich dzieci
Ja pamiętam bardzo dobrze, pamiętam wielki strach, a potem wielką radość, że przespał noc, że gorączka spada itp…
Miałam też maluszki na odchowaniu od ich 24 h na świecie
Było to wielkie przeżycie dla mnie i dla mojego syna
Z 4 maluszków uratowaliśmy 2, i znaleźliśmy im wspaniałe domy
Gdy opuszczały nas maleństwa, ja połykałam łzy i tłumaczyłam synkowi, ze tak musiało być i że musimy być silni, aby inne wyrosły
Teraz jesteśmy dumni z siebie, że dzięki nam dwie maleńkie istotki dostały szansę i przeżyły
Będzie czasami ciężko, musisz to zaakceptować, ale będzie też wspaniale, będziecie z dumą patrzeć na te maleństwa jak rosną, jak ich wspinaczki, zabawy i skoki będą coraz dłuższe, szybsze
A Arielka, no cóż moja złośnica po 2 latach ciągle nowych adoptusiów w domu, pogodziła się z tym ;) i chyba jej się nawet charakter poprawił :twisted:

Dasz radę i życzę tylko płatków różanych
:D
Obrazek

Ania Z

 
Posty: 2370
Od: Śro lip 07, 2004 10:34
Lokalizacja: Lwia Ziemia ;) w Poznianiu

Post » Pt wrz 22, 2006 12:05

Dziewczyny tak pięknie piszecie dziękuje za wszyskie dobre myśli ,słowa .kciuki i rady.
Oj pamietam noce nie przespane ,stres ,radość ,teraz dokładnie tak samo się czuję.
Wiecie chyba tego chciałam mam w sobie dużo ciepła i pragnełam kociaki wziąść do domu ,aby mogły szczęśliwe zacząć swoje życie.
Wiem cóż dwa ale mam dosyć przyglądania się bezczylnie na biedne koty,teraz przynajmniej wiem że coś z siebie daję ,nie dużo ale dla tych maluchów wiele.
Rano siedziałam z Nemo,koszula upaćkana w gerberku ,córcia mówi mamo ale jesteś brudna ,teraz Ty jesteś jego mamą :)

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt wrz 22, 2006 13:58

Moniko jesteś bardzo dzielna!
a Arielka poczuła się zagrożona na swoich włościach, nic dziwnego że przeżywa - pierwszy raz jest dla rezydenta- jedynaka najtrudniejszy, a kocice chyba ciężej znoszą dokacanie niż kocury i instynkt macierzyński nie ma tu nic do rzeczy - ona po prostu traktuje malucha jak innego kota, a nie kocie dziecko. Ale jakby naprawdę chciała mu zrobić krzywdę, to napewno nie poprzestałaby na warczeniu, o nie. Wiem, ze to dziwnie zabrzmi, ale ona sie po prostu boi. poświęcaj jej dużo czasu, nie złosć się na nią, musi przywyknąć i napewno przywyknie. może dawaj jej kocyki małego do wąchania, zeby oswajała się z jego zapachem?
Aśka i...
Obrazek

tomoe

 
Posty: 2278
Od: Wto sie 03, 2004 21:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt wrz 22, 2006 14:14

Tak masz racje ona sie boi ,bo wiadać to kiedy ją tulę i głaszczę to tak miauczy jak by się bała.
A jak widzi małego to syczy i ucieka ,a ona nigdy sie nie chowała.
Będę jej kocyki dawać do wąchania to dobry pomysł :)
Dziękuję za słowa otuchy,jesteście jak zwykle niesamowite :) dziekuję za Waszą obecność :)

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt wrz 22, 2006 14:29

Monika L pisze:
A ona taka mamka a tu takie paskudne zachowanie, tylko dzieciom żal jest jej i łudziły się ,że bedzie inaczej, jak idą do maleństw to na zmianie ,och jak dobrze że ich dwójka jest .


ależ masz wspaniałe i mądre dzieciaki :1luvu: niesamowite poprostu... szczerza zazdroszcze i gratuluję...

i wygląda mi na to, że wymieniłyście się z Arilką dzieciakami - ona jest "Mamą" Twojej córci a ty zostałaś "Mamą" kociaka... :twisted:

daj Arielce troszkę czasu, może matkować nie będzie, ale jak przyzwyczai się do widoka małego pokraki i jego zapachu, to myślę, że jej serduszko drgnie, ma je przecież takie ogromne...
Obrazek

Fri

 
Posty: 6301
Od: Śro sty 25, 2006 17:02
Lokalizacja: wpół do Wisły ;) wpół do Brdy ;P

Post » Pt wrz 22, 2006 14:57

Dziękuje Fri kochane są wszyscy wokoło wiedzą ,że kociaki mamy :D
Niestety zawiedzone są Arielką ,chociaż ja im mówiłam że może być róznie.
Córka jak wraca ze szkoły czule sie z nią wita ,pieści ją jak kiedyś,ale i tak jest zła na cały świat.
Czy ona nie czuje że to maleństwo :roll:
No właśnie Arielka chyba woli ludzkie dzieci ,wczoraj leżała na córki biurku jak ona odrabiała lekcje z łapkami na książce :?
Tak bym chciała żeby troszkę małego akceptowała ,on nasłuchuje jak ona miauczy.

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt wrz 22, 2006 15:16

Moniko to cudownie, że zdecydowałaś się na tymczasowe przygarnięcie maleństw :love:
A Arielka, to normalne że ma fochy :wink: Pamiętam, że na poczatku też się bardzo martwiłam. U mnie pierwsza była Shilla, panikowałam gdy źle przyjęła Ozzika, ale nie miała wyjścia musiała przywyknąć :) Najpierw do Ozzika, potem do Ticusia i do Warki, później do tymczasowych. Zawsze na początku ma focha, zresztą nie tylko ona. Ważne, że ja się uodporniłam :wink: wiem, że potem i tak będzie dobrze. Teraz u mnie jest darcie kotów z matką maluszków, Szaza bardzo broni maleństw, więc moi rezydenci nie raz oberwą pazurkiem, wczoraj też się dostało psu :wink: Ale to nie szkodzi, zwierzaki muszą przystosować się do nowej sytuacji, odnaleźć się, ustalić hierarchię.
To że Arielka teraz tak się zachowuje nie oznacza, że nie pokocha drugiego kota w domu. Na pewno wszystko będzie dobrze :ok:
Jesteście zuchy, Ty i Twoja rodzinka i macie ogromne serduszka :)
Mam nadzieję, że wszystkie maluszki wyrosną zdrowo.
No i trzymam za Arielkę :ok: żeby humorki poszły precz :wink:
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Sob wrz 23, 2006 21:13

Moniko i jak tam malentas :?:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43985
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob wrz 23, 2006 23:43

dorcia44 pisze:Moniko i jak tam malentas :?:


Monika nie ma w domu netu.
Odezwie sie na pewno w poniedziałek.
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Wto paź 24, 2006 17:54

Od wczoraj kotka ma normalną ruję ,w lutym był zabieg na wiosnę zastrzyk a teraz znów trzeba podać hormony :(
Od tygodnia czatowała przy drzwiach ,śpiewała a od wczoraj się tarza ,kuper w górze ,bałamuci TŻ : :?
Mój TŻ wczoraj stwierdził ale ta Twoja kotka jest potrzebująca 8O
Nie wiem czy to tak zawsze już będzie ,wetka mówiła ,że późno był zabieg wiec czasami tak się zdarza. Martwi mnie to strasznie ,aby się to nie odbiło na jej zdrowiu. Nie chcę podać jej tabletek ale niestety u niej to jest tak ,że samoistnie się nie skończy ,tylko przedłużę jej męczarnię.
Ona naprawdę się męczy ,my dajemy radę ,tylko jej nam szkoda trze się własnymi łapkami i drze w niebogłosy i niestety znaczy :(

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Wto paź 24, 2006 18:02

Monika, a czy jej przypadkiem czegos nie zostawili przy sterylce - jaka ona miala sterylizacje? Wycieli jej wszystko?

piegusek

 
Posty: 3396
Od: Śro wrz 07, 2005 20:38
Lokalizacja: Gdansk

Post » Wto paź 24, 2006 18:07

piegusek pisze:Monika, a czy jej przypadkiem czegos nie zostawili przy sterylce - jaka ona miala sterylizacje? Wycieli jej wszystko?


Tak wszysko pytałam się ,to dobra i sprawdzona wetka.
Kotki Kasi D cały czas są pod jej opieką.

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Wto paź 24, 2006 18:14

Monika L pisze: wetka mówiła, że późno był zabieg wiec czasami tak się zdarza. (


Co to znaczy późno?

MonikaL ja w tym samym czasie kastrowałm działkową kotkę, na oko miała 9 lat - pamietasz babcię Andzię?
Teraz nie ma śladu po rui, wali kocury po mordach 8O
Jej dwie córki, też o rui zapomniały.

Wiesz, chyba nie ma znaczenia wiek kotki, ale dobrze zrobiony zabieg.

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 12003
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: nfd, Paula05 i 49 gości