WARSZAWA Powazki- KWIECIEN 2007/sensacja u Niebieskiego!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 17, 2006 13:21

Głupie pytanie mam, ale kto pyta nie błądzi i to dosłownie:)
Która to ostatnia brama - to pierwsza od ronda Babka czy od trasy toruńskiej?Nie biegam zbyt często na Powązki...
i jeżeli można to prosiłabym o nr tel do którejs z was w razie czego, gdybyśmy sie znaleźc nie mogły...
Obrazek

czarna_agis

 
Posty: 4361
Od: Czw wrz 07, 2006 23:14
Lokalizacja: warszawa

Post » Nie wrz 17, 2006 13:40

"naszą bramą" jest brama od trasy toruńskiej, przy przystanku autobusowym
nr. telefonu masz na PW ;-) i cieszymy się, że będziesz
Obrazek
Nie ma Sopelka :(

tanita

 
Posty: 2891
Od: Śro lip 27, 2005 22:17
Lokalizacja: Warszawa-Bródno, forpoczta Mafii Tarchomińskiej

Post » Nie wrz 17, 2006 13:47

wecie transportery..

to chyba brama nr 5, na rogu powazkowskiej i tatarskiej

gagucia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3633
Od: Śro lip 20, 2005 2:54
Lokalizacja: Krasnygród

Post » Nie wrz 17, 2006 20:24

No, widzę, że jestem pierwsza, więc zdam relację.

Po dłuuugim oczekiwaniu, bojach, gonitwach (pojawił się nowy kot, chyba wyrzucony z domu, bo generalnie ludzi się nie boi [ratunku!!! co mu zrobią robotnicy???], ale złapac się nie dał...) wróciłyśmy.

Nie udało się nam złapać żadnego z kotków chorych, zresztą jeden (jedna?) w ogóle już nie wychodzi, nie wiemy, czy żyje :(

Aleale. Nie wróciłyśmy na pusto - złapana kotka na sterylkę (dla zorientowanych - mamusia łaciatków, na którą jopop zasadzała sie od dawna) i jakiś czarny młody chłopak na kastrację - mieszkał chyba całkiem sam, niedaleko bramy głównej. Jak na 3 godziny łapania - nienajgorzej.

Wywoływałyśmy ogólną sensację :lol: (niedzielne, ciepłe popołudnie, okolice katakumb - miejscówka Tanity i Agis - i czwartej bramy - moja i Gaguci), łażąc z klatkami i trasporterami i ganiając pędem między grobami z podbierakiem. :twisted: Nie no, fajnie było. Ja ucięłam sobie uroczą pogawędkę z miłym, kulturalnym panem w średnim wieku, która mało nie skończyła się rękoczynami jak pan zaczął rzucać zażydzaniem Polski i tymi homoseksualistami, co to jakichś praw dla siebie chcą i tą podstępną Unią Europejską (Gagucia rozsądnie trzymała się na dystans, więcej uwagi poświęcając podbierakowi ;) ) - cóż, jak to ja, powera do polemiki mam zawsze ;). A zaczeło się tak miło, od miłości do zwierzątek...

Niestety, mamy problem. Te koty, które złapałyśmy, nie powinny zostać po zabiegu w lecznicy dłużej, niż to absolutnie konieczne - to dla nich potworny stres, który powoduje, że spada im dramatycznie odporność - i kończy się tym, że wypuszczamy koty, które zaraz zaczynają chorować (i z trudem do sterylki przekonane karmicielki mają pretensje) - albo wręcz chorują w lecznicy, no i zostają. I się oswajają...

Chłopak to nie aż taki kłopot. Ciachnięcie, minimalny czas w szpitaliku i dawaj na cmentarz. Problemem jest mamusia łaciatków (roboczo nazwałam ją Julcią). Wiadomo, kotka po sterylce musi posiedzieć dłużej. W lecznicy nie powinna. Jak posiedzi u kogoś w mieszkaniu (u kogo? Gagucię i tak pewnie wywalą z domu, bo już teraz, żeby nie do lecznicy, z nimi do siebie pojechała, na dłużej nie może ich na pewno zatrzymać), to się oswoi. I na cmentarz nie będzie mogła już wrócić - prosto pod łopaty robotników (i jeszcze mieszka w fatalnym miejscu - zaraz przy katakumbach).

Zresztą, co najgorsze, ona już jest prawie "ludzka". Złapana w klatkę tylko chwilę się rzucała wystraszona, zaraz zaczęła popatrywać ciekawie, z zainteresowaniem, obwąchiwała ręce, nie histeryzowała (może była kiedyś domowa...)

Stąd wielka prośba - czy ktoś nie mógłby zaoferować Julci "przechowania" na po zabiegu? Żeby nie narażać jej na ryzyko, jakie niesie szpitalik? No i - czy ktoś nie mógłby wziąć jej na bardziej permanentny tymczas? Nieduża kotka, o naprawdę wielkim potencjale oswojenia? Wypuszczenie jej z powrotem na cmentarz to dla niej wyrok... Szczególnie, jeśli po zabiegu pójdzie do kogoś do domu.... Błędne koło...

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Nie wrz 17, 2006 21:01

kotuchy siedza w klatach lapkach u mnie w pomieszczeniu nazywanym silownia...nic wiecej nie moge im zaoferowac, maja miche i kuwete.
polaczylam im klatki otwartymi stronami zeby mialy wiecej miejsca, julcia odrazu pobiegla do czarnego i teraz jak wychodzilam siedzialy wtulone w siebie.

jutro pojada do lecznicy.dodam ze kocurek jak na moj gust jej poprostu oswojony-gadal do przechodniow, jadl prawie z reki...

ludzie co z tymi kotami bedzie?

gagucia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3633
Od: Śro lip 20, 2005 2:54
Lokalizacja: Krasnygród

Post » Nie wrz 17, 2006 21:25

No , to teraz ja...
Polowanko rzeczywiscie było udane, choc prawdę mówiąc liczyłam na dwa koty więcej...nie wiele brakowało a tak by było...

Mówię o tym nowym brunatno-białym, który nie boi sie ludzi (zabrakło dosłownie kilku centymetrów a udałoby się nam go złapac wprost do transporterka!!) i o jednym z chorych łaciatków (roboczo nazwałam go Irytek :) ), na którego osobiscie się zawzięłam - niestety bez powodzenia...może nast. razem.

I jeszcze ta jego siostra( brat?), która wcale się nie pokazała i nie wiadomo czy wogóle jeszcze żyje....:(

Co do kotków schwytanych, to przyłączam się do prośby Uschi - czy ktoś by nie przygarnął chociaż na tymczas mamusi łaciatków?? Jest naprawdę śliczną, UFNĄ i rozkoszną koteczką, a to niestety dyskwalifikuje ją jeśli chodzi o powrót na cmentarz.
Czarnuszek chyba prędzej sobie poradzi - mało się nie wściekł, kiedy złapał się do klatki-łapki, walczył conajmniej jak lew :D chociaż z drugiej strony był niesamowicie gadatliwy...

Co będzie z nimi dalej??

Nawiązując do przygody Uschi z "miłym panem w średnim wieku" - potem spotkałyśmy sie z kilkoma sympatycznymi reakcjami na nasze harce i gonitwy po cmentarzu, co napawa odrobiną optymizmu na przyszłośc.
Obrazek

czarna_agis

 
Posty: 4361
Od: Czw wrz 07, 2006 23:14
Lokalizacja: warszawa

Post » Nie wrz 17, 2006 23:05

Kurcze no.
Nie mogę zapomnieć oczu Julci, była taka ciekawa, wcale się nie bała i miała takie przyjazne spojrzenie.
Cały czas o niej myślę - najlepszym wyjściem byłoby znalezienie jej domu, czyli obecnie dom tymczasowy.
My z Uschi jesteśmy uziemione - nałożyły nam się dwie kwarantanny - po-Fipowa po Nitulku i poszczepienna u Mrufki (w czwartek szczepiłyśmy ją na białaczkę).
Pole manewru będziemy miały dopiero w połowie października :?
Wiem, że powinnam się cieszyć, że złapałyśmy te koty i ciachnięcie ich wyelimniuje jakiś tam procent bezdomności, ale jest mi strasznie źle tak naprawdę...
Obrazek
Nie ma Sopelka :(

tanita

 
Posty: 2891
Od: Śro lip 27, 2005 22:17
Lokalizacja: Warszawa-Bródno, forpoczta Mafii Tarchomińskiej

Post » Nie wrz 17, 2006 23:13

Magda, każdej z nas jest ciężko...
Wiesz, że gdyby nie moje doszczepki, to chętnie bym Julkę wzięła chociaż na tymczas. A Irytek...przeciez tak mi przypadł do serca...
Ehhh, człowiek jest czasem taki bezsilny...
Obrazek

czarna_agis

 
Posty: 4361
Od: Czw wrz 07, 2006 23:14
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon wrz 18, 2006 10:03

Podrzucam, może ktoś będzie mógł pomoc.
Obrazek
Nie ma Sopelka :(

tanita

 
Posty: 2891
Od: Śro lip 27, 2005 22:17
Lokalizacja: Warszawa-Bródno, forpoczta Mafii Tarchomińskiej

Post » Pon wrz 18, 2006 10:14

kurcze jakby nie patrzec mam w piwnicy 2 prawie domowe koty moze dzis beda mialy zabiegi i co dalej?

gagucia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3633
Od: Śro lip 20, 2005 2:54
Lokalizacja: Krasnygród

Post » Pon wrz 18, 2006 11:54

Podbijam! Kto może dać tymczas ślicznej krowiastej Julci o ufnym spojrzeniu i diabloczarnemu chłopakowi???

PILNE!!!

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Pon wrz 18, 2006 15:06

Czego dowiedziałam się przed chwilą od Gaguci.
Kotki jadą dziś na sterylkę. Generalnie jak już było wspominane w poprzednich postach nie boją się człowieka, są przestraszone ale ufne. zatem potencjalnie domowe.
Problemem jest jeszcze mała czarnulka, złapanana przy pierwszej łapance - jej rodzeństwo nie żyje a ona już się zdążyła oswoić w lecznicy.
Obrazek
Nie ma Sopelka :(

tanita

 
Posty: 2891
Od: Śro lip 27, 2005 22:17
Lokalizacja: Warszawa-Bródno, forpoczta Mafii Tarchomińskiej

Post » Pon wrz 18, 2006 17:44

potrzeba albo domu tymczasowego dla wszystkich albo wszytskie zostawiamy w klatce i razem - jako stado wypuszczamy..ja to widze tak..

gagucia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3633
Od: Śro lip 20, 2005 2:54
Lokalizacja: Krasnygród

Post » Pon wrz 18, 2006 22:23

Teraz ja podrzucę...
Może jednak ktoś się znajdzie...
Gagucia, a jak maluchy? Ciachnięte?
Obrazek

czarna_agis

 
Posty: 4361
Od: Czw wrz 07, 2006 23:14
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon wrz 18, 2006 22:40

Oczywiście korzystając z tego, że praca wyniosła mnie w okolice Powązek przespacerowałam się po "naszych miejscach".
Łaciatków wogóle nie widziałam, na ich miejscówce była czarna skołtuniona kotka, tego szyklreta też nie było.
Koło śmietnika widziałam dwa małe. Siedziały i patrzyły się na mnie, nie uciekały. Jeden wyglądał ok, drugi kasłał i miał załzwione oczy.
Matka przy grobowcu na mnie tym razem nie syczała, ale może nie podeszłam zbyt blisko.
No i tyle
Więcej kotów nie widziałam.
O Julci i dwóch czarnulkach cały czas myślimy i kombinujemy.
Obrazek
Nie ma Sopelka :(

tanita

 
Posty: 2891
Od: Śro lip 27, 2005 22:17
Lokalizacja: Warszawa-Bródno, forpoczta Mafii Tarchomińskiej

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Wojtek, Zeeni i 53 gości