Hodowla flory podupada
W sobotę Dorinka dostała ostatni zastrzyk, do środy mam jej dawać jeszcze pigułki, a w środę idziemy na kontrolę.
"Na oko" kicia wygląda na zdrową, a o stanie faktycznym powie kontrolne badanie moczu.
W piątek wieczorem przyjechała do nas szarańcza
Trzy małe brytyjczyki (pozostałe znalazły domy tydzień wcześniej, podczas wystawy we Wrocławiu) objęły w posiadanie niemal całe mieszkanie. Ciotkom birmankom został tylko azyl w schowku na pościel pod łóżkiem
Maluchy w ogóle nie przejęły się nowym miejscem, nowymi ludźmi i nowymi kotami. Chciały zaprzyjaźnić się z moimi kocicami, ale usłyszały bardzo niegrzeczne "ssssss", więc dały sobie spokój z nowymi znajomościami i od tej pory ignorowały stare ciotki.
Hera i Dorina wyszły z kryjówki dopiero nad ranem, gdy wszyscy mocno spali. Gdy obudziły się kociaki, Hera znowu uciekła do kryjówki, a Dorinka zajęła pozycję obronną na szafce i czujnie obserwowała "intruzów"
W sobotę wieczorem było trochę lepiej - obie kocice wyszły z kryjówki wkrótce po tym, jak poszliśmy spać. Rano w niedzielę już nie chowały się pod łóżko, zajęły bezpieczne pozycje na różnych szafkach i wodziły wzrokiem za przybyszami.
W niedzielę wieczorem goście pojechali do siebie. Hera i Dorina sprawdziły dokładnie wszystkie zakamarki, czy przypadkiem nie został tam jakiś maluch, po czym zaczęły domagać się przeprosin
