Bosz, jak sobie przypomnę, jakie to dzikusy były koszmarne i groźne

A tu takie słodziaki
Łapanka nieudana niestety, mimo że roboli nie było a kotki były po właściwej stronie płotu. Siedziałam od 16:30, o 19tej przyszła Jana, koteczki wychodziły najdalej na okienko. A co zrobiły krok nieco za okienko, to przejeżdżał samochód i koteczki uciekały do piwnicy

Jak byłam sama, to siedziały z matką w środku, potem poszły spać, potem je obudziłam, rzucając do piwnicy kamyki, łaskawie wstały i zaczęły się myć. Potem matka poszła na miejsce karmienia, kotki się troszkę ruszyły, nawet podeszły do okienka, ale przejechał samochód, więc uciekły i poszły spać. Jana kupiła jeszcze tuńczyka, znowu poszły w ruch kamyki, robiące troszkę hałasu w piwnicy i budzące kociaki. W końcu maluchy się pokazały i siedziały takie figurki dwie w okienku, a my na chodniku i tak się na siebie patrzyliśmy... Te kociaki są bardziej nieśmiałe, nie chcą wychodzić na zewnątrz, nie wiem, jak je wywabimy z tej piwnicy...
Wiadomo tylko, że nie ma co próbować wcześniej, bo siedzi z nimi matka i im nie pozwala wychodzić. Do tego cały czas je karmi, więc one są najedzone i nie mają specjalnie ochoty na smakowite kąski serwowane przez nas...
Jana ma ich zdjęcia w okienku, chyba wyszły (zdjęcia), to zobaczycie te małe wstręciuchy
