Nesca mnie naprawdę szokuje co chwilę. Obudziła mnie dziś płaczem. Myślałam, że chce wejść do szafy, więc na odczepne pokiciałam wtedy, bo mała jak kiciam do niej, to się do tej pory uspokajała i chowała do swojego pluszowego domku. A dziś... pokiciałam..... a mała przybiegła, stanęła obok łózka i włączyła miauki połączone z grzbiecikami i ocieraniem się o fotel. Zrobiłam tak

i wstałam. Wzięłam małą na ręce, posiedziałayśmy chwilę na oknie, ale mała się wyrywa i leci do kuchni i na mnie patrzy. No to ja za nią, a ona łypie swoimi pięknymi oczyskami na miski i miauczy. Schyliłam się po miskę, a ona zwiała do szafy. Tak odruchowo zawołałam " Nesia, choć tu! Dam Ci jeść" i.... w pół sekundy Nesia pojawiła się w kuchni i zaczęła ocierać o moje nogi robić ósemki mrucząć
Postawiałam miseczkę, a Nesia dalej się o mnie ociera, mruczy i podjada. Otworzyłam lodówkę, żeby wziąść trochę kurczaczka, a Nesia hop do lodówki i ząbkami łapie za woreczek z szynką
Wyszłam z kuchni, a mała leci ze mną, ociera się o moje nóżki i patrzy gdzie idziemy. Poszła ze mną do łazienki, popatrzyła jak się myje ząbki i wróciła pojeść śniadanko.
Jestem w totalnym szoku. Nawet mi dziś przemknęła przez głowę myśl, że może Nesia kiedyś jednak sama przyjdzie i wskoczy na kolana...