Janie dziękujemy bardzo za kumplementy
Tym niemniej, z tego szczęścia zrobiło nam sie znowu małe kuku
Pikasiątko owszem, bawiło sie wczoraj wieczorem szampańsko - wieczorem zrobiła włam do pojemnika z karmą, który wystawiłam z lodówki, żeby się papu ogrzało.
Przeprowadziła akcję w mgnieniu oka (dosłownie).
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Rano pojawiły się dwa pawie. Oraz niezupełnie zwarty kupal

Pipulec został zaciągnięty do weta (tu zero entuzjazmu). Brzuch obmacany na wszystkie strony, temperatura w normie; dostała przeciwwymiotny i parafinę. Późnym popołudniem zrobiła rzadkie brązowozielone z czymś, co wyglądało na wspomnienie po kolacji z poprzedniego dnia (obejrzałam dokładnie, żadnych glist, normalnie Hills dla kociąt po wędrówce pierwiastków). Wieczorem była kroplówka podskórna, przyjęta przez Pannę Pi wielce niechętnie, po której to imprezie wyglądam, jak po baaaardzo gorącej randce

Wet (jak już wylał na mnie straszne ilości wody utlenionej i wysmarował czymśtam) orzekł, że trzeba przemianować jego ulubienicę na Drakulę.
Juz pod drzwiami do mieszkania nie mogłam znaleźć kluczy (zawieruszyły sie w przepastnym worze). I tu integracja Dziewczątek sięgnęła zenitu! Mała lamentowała w torbie na wycieraczce, Balbi darła się solidarnie pod drzwiami w przedpokoju. Jak się wreszcie spotkały, to całusom i barankom nie było końca.
W domu Pi pokazała anielskie oblicze - zjadła parafinę z łyżki
Zrobiła jeszcze jakieś małe ochydne i rzadkie. I chyba jest głodna. Ale sorry, nie dostanie nic do rana.
Jutro z rańca lecimy na kontrolę i zobaczymy, co dalej. Doktor sugerował rtg z kontrastem, co by ciało obce wyeliminować. Tylko to chyba wygląda na niedyspozycję pokarmową. Zwłaszcza, że ten hillsior pochodził z potwornie drogiego sklepu, w którym nigdy nie kupujemy (ale w naszym akurat była czystka). Za długo przeleżał, przegrzany był wcześniej, czy jak? Albo to zimne zrobiło jej ten cały bal...
No nic, czekamy do jutra. Maleńka poszalała, pomordowała się z Balbinokiem, a teraz już śpi.