No więc póki czekamy na USG itd zaczęliśmy walkę z... nawykami żywieniowymi Babuni

.
Babunia jako dziewczyna ze schroniska na początku grymaśna nie była i grzecznie szamała to co dostała (no, suchego mniej, ale to z powodu braku ząbków). Jak z mamą już było bardzo źle, nie bardzo miałam czas i głowę do skomplikowanych posiłków, także zwierzęcych. Przyznam się, że poszłam trochę na skróty. Dla pozostałych kociastych wynikało z tego tylko tyle, że jadły głownie suche (Sanabelle), ale Babuni po prostu dawałam Gourmety Goldy. Wiem, nie najlepsze menu, ale uznałam, że przez jakiś czas nic się nie stanie, nie trucizna w końcu. No i mam

. Babunia uznała, że ona tylko Goldy i absolutnie nic więcej. Próbowałam mieszać z Goldem coś innego - wysysała Golda, a resztę zostawiała obdarzając mnie spojrzeniem pelnym wyrzutu. Więc w końcu stwierdziłam - dość tego, nie będzie Goldów i koniec. Trzeci dzień trwa wojna goldowa . Ja się uparłam i ona się uparła. A obie potrafimy być uparte

. Efekt - Babunia je bardzo mało. Kurczaczek - nie dziękuję. Kurczaczek z odrobiną galaretki z konserwy - nie, dziękuję. Wątróbka - nie, dziękuję. Przy tym to nie brak apetytu. Babunia lata za mną do kuchni ile razy tam pójdę i piłując mordkę domaga się tego czego ONA CHCE - czyli... Golda. Oczywiście nie jest tak, że nie je zupełnie nic. w końcu, jak widzi, że nic z tego, coś tam skubnie. Poza tym sytuację ratuje nabiał. Bardzo lubi twarożek, śmietankę, jogurt. Trochę jej daję i to zjada z apetytem. Ale tylko to. Nie wiem, chwilami boję się, że jej zaszkodzę, ale z drugiej strony jak jej nie oduczę tych Goldów, to koniec, będzie na Gourmetach do końca życia.