Temat często omawiany, kontrowersyjny.
Więc i moje trzy gorsze
Ja widzę to tak, że nasza (a przynajmniej) moja działalność ma sens tylko wtedy, kiedy koty idą dalej do domków docelowych, a u nas robi się miejsce na kolejnego "do remontu".
Przygarnę kota, którego nikt nie weźmie, nie da mu szansy - chorego zagłodzonego, brzydkiego, z problemami itp. Wyleczę, odkarmię i oddam go dalej - bo muszę zrobić miejsce dla kolejnej biedy, której w jej obecnym stanie nikt nie weźmie, muszę (powinnam) dać szansę ...
Jeśli nie będzie rotacji, szybciutko zapcham się kotami i nie będę mogła dalej nic zrobić - mam określoną powierzchnię, finanse, ilość czasu i rąk.
I wtedy przestaję działać - po prostu mam swoje koty i już, siedzę sobie z nimi przed telewizorem albo przy książce.
Nie tak widzę pomoc kotom. W ten sposób pomogę tylko tej piątce, którą mam obecnie w domu (+dwa własne). Jeśli porównam to z ilością 25-30 kotów, które w ciągu ostatniego roku przeszły przez mój dom - rachunek jest prosty.
Nie jest tak, że nie przywiązuję się do kotów tymczasowych, cierpię z nimi, kiedy chorują, tęsknię, kiedy idą do swoich domów - ale wiem, że tam im lepiej - kiedy je odwiedzam, poznają mnie, witają się ze mną, po czym idą do swoich - dość demontracyjnie
We własnych domkach jest im lepiej - jak to gdzieś pięknie opisała Mokkunia mówiąc o Sylwku u Artiego ....
Tyle że pewnie nie miałyby tych domów ani szansy na nie bez domu tymczasowego...
Dlatego będę domkiem tymczasowym, z założenia nie zatrzymującym kotów.
Prawdę mówiąc gdybym znalazła to forum nie mając kotów - byłabym tylko domkiem tymczasowym, a ewentualne stałe koty pochodziły z tych kompletnie nieadopcyjnych - teraz za późno, Pusiuni i Szarotki, które są ze mną od chyba 6-lat, nie oddam - mimo że są bardzo adpocyjne
Dlatego, Słonko, wspólnie z Iwcią, Magicmadą, TZetem i pewnie kilkoma jeszcze osobami - też będę nad Tobą pracować - w kwestii Krokera i później Sówki.
Howgh
