Mamy kolejnego rudzielca
Dziś też była niezła akcja, jednak nie ma to jak łapać koty, człowiek zawsze czegoś nowego może się nauczyć
Spotkałyśmy się z gallą o 18.00 - przy okienku stali robotnicy remontujący budynek, więc czekałyśmy (przy okazji wyniknęła inna sprawa, wręcz skandal, ale o tym potem). Jakieś pół godziny później poszli. Zaglądam do piwnicy - pusto. Matki nie ma, bo siedziała na terenie przedszkola, razem z resztą kotów czekając na karmienie. W końcu zobaczyłam na samym końcu piwnicy dwa tyłeczki, bury i rudy. Aha - śpią

No to czekamy na przebudzenie. A czas mija... Nie wytrzymałam, zaczęłam walić patykiem o szafę, narobiłam hałasu - koty śpią. Minęła godzina, dorosłe koty zostały nakarmione, a maluchy śpią... Wrzucam im kamyczki do piwnicy - śpią. Już się prawie poddałyśmy, kiedy galla wpadła na pomysł, żeby miauczeć. Wczołgałyśmy się pod balkon, przysiadłyśmy pod okienko i dawaj miauczeć na dwa głosy. I był efekt - buras się obudził i wylazł do połowy piwnicy. Szczęśliwe nastawiłyśmy sprzęt, zrobiłyśmy whiskasową ścieżkę, przysiadłyśmy i miauczymy. I tak się zeszło prawie pół godziny znowu, aż w końcu kociaki wylazły. No i rudy się złapał

Było późno, reszta kociaków się przestraszyła, w końcu matka wślizgnęła się do środka. Trudno, odtrąbiłyśmy sukces i pojechałyśmy do lecznicy, po drodze umawiając się z ofelią.
Rudasek jest cudowny i zdrowy. Dziś oswajała dr Cetnarowicz, odniosła sukces, co widać na zdjęciach. Oczywiście pchły jak czołgi, miałam niezłą zabawę - galla trzymała kociaka, dr Cetnarowicz sczesywała pchły, a ja je pękałam na blaszanym stole (strzelały jak folia bąbelkowa

).
Dwa przesłodkie rudzielce (ochom i achom nie było końca) pojechały do ofelii, która przeszła przyspieszony kurs rozróżniania bliźniaków - antybiotyk i krople dostaje ten z ciemniejszym noskiem
Niebawem dokumentacja foto.