Ojej. Sibia, Lala się na pewno dogada z chłopakami bez problemu, naprwde, to kota bezstresowa i przyjazna. Wszel;kie Twpje pczynania odnośnie Lali są przeze mnie w 100% akceptowane, już w piątek Martinka ją zabierze.
Kciuki za Marleyka.
jej? czyli co?
nie będzie gościa u mnie?
to znaczy bardzo się cieszę, że jest dla niego szansa bliżej, bałam się bardzo, jak zniesie podróż, a do tego u nas w lecznicy 5 kociaków z terminem do środy. jak obiecam ze w piątek część wezmę (ciekawe, jak wybiorę te, które dostaną tymczas ) to moze im darują życie?
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.
Cieszę się, że dodatkowo dzięki temu także kociaki dostaną szansę. Sibia, jesteś wspaniała.
A kociaki - może uda sie uratowac wszystkie? nie potrafilabym wybrać, to jakiś koszmar
Marley jest już pod opieką u wspaniałych wetów. Jeszcze dzisiaj bede miala wyniki krwi i bedziemy wiedzieli na czym stoimy.
Jeszcze jedna rzecz nas zaniepokoila...tylne łapki jakby odmawiały mu posłuszeństwa. Na chwile obecną trudno powiedziec, czy jest to spowodowane ogólnym osłabieniem czy nie wiem co...nie bede tu wymyslac, bedziemy obserwowac.
Rozmawialam teraz z wetka. Wyniki badania krwi nie sa najgorsze: nerki, watroba..ok. Podwyzszone leukocyty i niestety anemia. Zmieniono antybiotyk i podano mu dzisiaj kroplowke a potem sam nawet troche zjadl i napil sie. Skóra jest w fatalnym stanie...pchyly mialy niezla wyzerke, zeby tylko nic wiecej sie juz nie przypetalo.
Mam nadzieje, ze teraz to juz bedzie z gorki i powoli bedzie nabieral sil.
Oj...zeby tylko szybko domek sie znalazl.
Adria dziś dzwoniła do mnie z dobrymi wieściami: Marley je za trzech, katar się cofa Być może juz za tydzien bedzie mozna go wykastrować.
Niestety ma jakies problemy z tylnymi łapkami - są słabe (?), czasem się chwieje.
Bardzo bym chciała, żeby juz nie musiał wracać do azylu...