O mamo, ile nas tu nie było. Wiele lat

Kochani, piszę o mojej kocie kochanej (Easterce przechrzczonej na Myszę), która sobie szczęśliwie u nas żyje już te ładnych kilka lat.
Ale potrzebuję pomocy, więc się odzywam

Temat nie do końca zdrowotny, więc piszę tutaj (ale jeśli jest jakieś inne, właściwsze miejsce) proszę moda o znak i łagodną burę.
Mysza dorobiła się kamieni, prawdopodobnie struwitowych (kryształki są, kamienie rozpuszczamy karmą - za tydz. sprawdzimy na USG jak się mają, a może już nie mają, oby). Sprawa wylazła na jaw, gdy zaciągnęłam ją do weta w związku z zapaleniem pęcherza. A że jednocześnie nasiliło się biednej Myszy plazmocytarne zapalenie jamy ustnej, to nie chciała jeść i w ogóle był cyrk. I w związku z tym wszystkim na bardzo wiele jej pozwalaliśmy - i dochodzę do sedna problemu.
W związku z problemami urologicznymi, jak to kot ma w zwyczaju, podsikiwała tu i tam. Że była bidna ogólnie bardzo, to nawet nie próbowaliśmy tego ogarniać (czyli nie zanosiliśmy do kuwety itp, tylko przygotowaliśmy kilka miejsc, gdzie mogła sobie podsikiwać). Tylko, że hm... Mysza już zachowuje się jak zdrowa (wszystko wskazuje, że będzie OK), tylko przyzwyczajenie zostało.
więc: helpuuuuu
Na panelach to będę walczyć wodą z octem.
Gorzej z dywanem, żeby było zabawniej - z dłuuugim włosiem. Zajefajna kuweta z tego dywanu.
Staram się prać jak się da (ale te bydlątka mają taki węch, że ściereczkę porządnie wypraną w pralce i tak wczują), zaczęłam też rozkładać na papierowym ręczniczku pociętą w plastry cytrynę. Więcej pomysłów brak.
I jak tu walczyć z radością sikania gdzie się da?

Bo to teraz już pełnowymiarowe, wypasione siki są, nie kropelka czy dwie (w końcu zdrowiejemy). Doczytałam na forum o pomyśle postawienia w takim miejscu kuwety, ale to nie bardzo wchodzi w grę - na środku pokoju koło stołu to trochę masakra, tym bardziej, że mieszkanie mamy malutkie, a w nim goście i niedługo małe dziecko.
I na dodatek Hip, który chętnie podsikiwał w dodatkowej kuwecie czy podstawkach (tych przygotowanych dla Myszy jako dodatkowe miejsca), a boję się, że może też zasmakuje w dywanie. Przecież niedoczekanie, żeby jego zapachu tam nie było (Myszy wciąż nie kocha, cóż, trudny związek). Na razie udaje nam się upilnować, ale wiecznie pilnować się nie da...
Może wiecie o czymś, co mogłoby mi pomóc? Jakieś pomysły?
