Niestety nie udało mi się znaleźć czarnej z dziurą w boku, poszła gdzieś w odwiedziny ...
Zniknęła tez ciemnoszara wraz z małym, ruda tez ukryła swojego malca... ale je wytropię...
Za to miałam arcymiłe spotkanie z niejakim panem ROBERTEM BRZOZOWSKIM- gdyby ktoś znał, to niech go serdecznie ode mnie pozdrowi...
Otóż pan Robert (bynajmniej nie przedstawił mi się sam-kultura mu nie pozwoliła choć ja się przedstawiłam) rzucił się na mnie ponownie wykrzykując swoje słuszne żale, wytykając bród i smród, jaki powoduję na jego terytorium, na które, jak się okazało, wtargnęłam bez jego zgody.
W chwilach, gdy udawało mi się dojść do głosu, próbowałam wyjaśnić, ze kotów od czasu mojego 'wtargnięcia' na jego teren jest o 7 mniej, że za własne pieniądze sterylizują koty, aby ich nie przybywało. Co z tego, ze gość pracuje na polibudzie (może jako magazynier) bo na liczbach się nie zna, wg niego ich ciągle przybywa, jako argument podał, że inne koty się dowiadują o moich poczynaniach i przychodzą. Wg niego koty śmierdzą, bo są dobrze odżywione.

Tak jakby koty nie śmierdziały tylko wtedy, gdy są głodne... Poznawszy typa przytakiwałam w momentach, kiedy przytakiwać powinnam ale nie na wiele się to zdało. Dałam mu do zrozumienia, ze jestem jedyną osobą, która tu cokolwiek robi i gdyby oni np. tylko zabezpieczyli okna (tzn właściwie wstawili okna w piwnicach ) to koty już by tam nie grasowały a więc i nie sikały. Odpowiedział, że on tego nie ma zamiaru zrobić, a nawet gdyby ktoś te piwnice uszczelnił to one i tak by się do środka dostały bo (uwaga!) koty wchodzą drzwiami i oknami

!!! Uśmiechnęłam się na myśl o fruwającym kocie i zapytałam czy takowe widuje. Zatkało go ale poszedł w zaparte 'Tak , widziałem'

!!!.
No i wtedy nastąpiło podsumowanie- ponieważ jestem osobą , która wtargnęła na jego terytorium (ciekawe jak on je zaznaczył, chyba tez moczem...) i mam na tyle kasy, żeby rozbestwiać żarciem sikające zwierzęta, to on zobowiązuje mnie do: (UWAGA!)
-posprzątania i zdezynfekowania piwnic
-umycia klatki schodowej
-wstawienia okien w piwnicach
-eksmisji kotów
a jak nie, to on mnie i koty inaczej załatwi... a on już wie, jak to zrobić
Trzasnął drzwiami. Szkoda bo miałam zamiar mu powiedzieć, ze kasy mam na tyle, żeby go wykończyć w sądzie, jak tylko 'załatwi' w jakikolwiek sposób koty. Na szczęście mam świadka całej tej rozmowy. Niech no tylko wypatrzę jakąś trutkę, podpalone budki, zmaltretowane zwierzę...
Ufff, ulżyło mi... wiem, że to oszołom ale tacy mogą być i niebezpieczni
Jutro idę łapać od nowa czarną z dziurą w boku , no i szukać zagubionych maluchów
CDN
Aha! Facet sam ma kota w domu... taki miłośnik przyrody...
EVE69- prosze o wskazania na regulacje prawne!!!