Ola, ja od zawsze kąpię swoje zwierzaki i myślę, że jest to kwestia zaufania do mnie, wiedzą, że ja im krzywdy nie zrobię. Może nie są zachwycone ale godzą się na to, staram się z nimi dogadać i potraktować sprawę na wesoło i bezstresowo. Widziałam kiedyś kąpiel u znajomej, która wydawała w trakcie mycia kota przerażone okrzyki pt"O Boże".........!!!!!!!!!!!!! przerażając kota jeszcze bardziej.
Ja raczej pytam delikwenta

: "no i co fajnie?" i mimo skrzywionej na ogół miny nie jest tak źle
Na ogół zwierzaki czują się u mnie bezpiecznie i spokojnie i aklimatyzują się natychmiastowo.
Wiem, że brzmi to jak bym się chwaliła ale taka jest prawda.
Ja dość czytelnie dla zwierząt reaguję na to, co robią. One doskonale wiedzą kiedy jestem z nich zadowolona a kiedy nie akceptuję ich zachowania i wygłupów co nie oznacza, że nigdy nie rozrabiają, owszem zdarza się ale kiedy wchodzę do pokoju a coś nawywijały to każdy udaje się na z góry upatrzone pozycje aby nie musieć spojrzeć mi w oczy i wysłuchać reprymendy.

Ale mimo, że nie należę do osób nadmiernie wyrozumiałych dla rozmaitych wybryków, to chyba na mnie nie narzekają, bo jak tylko jest możliwośc pchają się na kolana jeden przez drugiego i mruczą, jak traktory (Thinkels mruczy najgłośniej z całej grupy aż go zanosi, ładne ma mruczenie w tonacji krrrrrrrrrrrrrrrr

).