» Wto sie 22, 2006 19:25
Własnie wróciłam od Gubały i owiadczam publicznie, że ostatnia sierota jestem. Bo chodziłam po innych lecznicach, walczyłam z niekompetencją (pani "weterynarz" przez ponad pół godziny próbowała założyc wenflon-kot pierwsze dwa wkłucia zniósł cierpliwie, ale pani raz przekłuła żyłę a raz rurkę wenflonu zgięła, a potem to juz była masakra. I jeszcze sie obraziła, że ją kot podrapał, bo nie potrafie kota przytrzymać-drugi wet wagi półcięzkiej tez juz nie był wstanie utrzymac kota,płaciłam jakieś głupie "opłaty za pierwszą wizytę, bo ostatnio byłam w czerwcu, więc traktujemy jako nowe leczenie (a to miał byc mój stały wet), płaciłam za taksówki. A do gubały dojeżdzam w ...15 minut autobusem spod domu, z jedną przesiadką.
A teraz do sedna-zmieniona leczenie i szansa na dużo lepszą diagnozę. Przyznam, że pierwsze pytanie zbiło mnie ztropu:"Czy kot ma gorączkę?" skąd mam wiedzieć-NIKT nie zmierzył. Okazało się, że kot ma gorączkę i że ma bolące nerki. Szkal mnie trafia,bo obu poprzednich lecznicach pytałam i to po kilka razy, czy kota nic nie boli. A Gubała pokazał mi, że kota bolą nerki. Szarotka ma jakiś stan zapalny (i jest podobno szansa, że to on daje takie wyniki mocznika i kreatyniny) i ewidentnie nie reaguje na Betamox. dostała inny antybiotyk (na 10 dni) lek moczopędny mam jeszcze podać przez dwa dni, nawadniać przez tydzien i powtórzyc badanie krwi.